Mama z HR
  • Strona główna
  • MACIERZYŃSTWO
  • PRACA I ROZWÓJ
  • ODSKOCZNIA
  • MOJA KSIĄŻKA
  • O MNIE
  • Sklep
Mama z HR

pomagam Mamom odnaleźć się na rynku pracy

  • Strona główna
  • MACIERZYŃSTWO
  • PRACA I ROZWÓJ
  • ODSKOCZNIA
  • MOJA KSIĄŻKA
  • O MNIE
  • Sklep
0
Category:

Praca i rozwój

Praca i rozwój

Dobre CV – po macierzyńskim

by asia 21 lipca 2020

Powrót do pracy po przerwie macierzyńskiej to duży stres. Powrót na rynek pracy i poszukiwanie nowego zatrudnienia to stres jeszcze większy. Dostaję bardzo dużo pytań od Was, jak się za te poszukiwania zabrać. W odpowiedzi na nie powstał ten tekst.

Jednym z pierwszych kroków, jednym z ważniejszych też, jest przygotowanie CV. Jak je napisać? Co pisać, a co pominąć? Jak zaznaczyć przerwy w pracy? Co jeśli nie mam dokąd wracać po macierzyńskim? Myślę, że znajdziesz tutaj sporo pomocnych informacji.

CV dopasowane do ogłoszenia

Zanim jednak przystąpisz do tworzenia swojego CV musisz zadać sobie bardzo ważne pytanie. Czy wiesz dokładnie, jaką pracę chcesz zdobyć, na jakie stanowisko się zgłosić? Pamiętaj, że dokumenty aplikacyjne powinny być dopasowane do oferty pracy, na jaką odpowiadasz. Co to znaczy w praktyce? Czy ludzie naprawdę za każdym razem, do każdego ogłoszenia piszą nowe CV? Oczywiście, że nie. Ale określenie sobie, jaki jest profil stanowiska, którego szukasz będzie kluczowe. Dzięki temu łatwiej przyjdzie Ci przedstawienie i podkreślenie kompetencji, które są wymagane na danym stanowisku. Wierz mi, że to znacząco podnosi Twoje szanse na otrzymanie zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną.

Jeśli chcesz kontynuować swoją karierę zawodową w takim samym lub podobnym charakterze, jak do tej pory, sprawa będzie prosta. Niemniej jednak, minęło trochę czasu, odkąd ostatnio brałaś udział w rekrutacji, dlatego warto przeczytać kilka ogłoszeń, zanim napiszesz CV. Zwróć uwagę, jakie wymagania się pokrywają, które z Twoich doświadczeń będą najcenniejsze. Jest prosta metoda, aby sprawić, że rekruter skupi uwagę na tych właśnie elementach, przemawiających na Twoją korzyść. Wystarczy te kluczowe informacje pogrubić (czyli mówiąc z angielskiego wyboldować) lub podkreślić w inny sposób, ale przyciągający wzrok i uwagę osoby czytającej.

Trochę więcej wysiłku będzie wymagało stworzenie CV do aplikowania na kompletnie inne stanowisko niż Twoje dotychczasowe doświadczenia. Wtedy też zacznij od zapoznania się z wymaganiami w ogłoszeniach. Pamiętaj, że nie musisz spełniać od razu 100% tych umieszczonych w ofercie, ale oceń realnie czy po krótkim wprowadzeniu i przeszkoleniu będziesz w stanie realizować nowe obowiązki. Tutaj też staraj się podkreślić swoje atuty i wyciągnąć na pierwszy plan to, co sprawia, że jesteś właściwą kandydatką dla tej firmy.

Jeśli rozważasz kilka opcji – np. pracę w administracji, w księgowości i obsłudze klienta, powinnaś przygotować trzy różne CV. Każde z nich powinno akcentować trochę inne kompetencje. W tym przeznaczonym do aplikowania na stanowiska administracyjne podkreśl swoje doświadczenia podobne do zadań, jakie miałabyś wykonywać – np. związane z pracą z dokumentami. CV wysyłane na oferty związane z obsługą klienta powinno mocniej akcentować doświadczenia w kontaktach z klientami (zarówno zewnętrznymi, jak i tymi wewnątrz organizacji, dla której pracowałaś).

Czy pisać, że jestem na macierzyńskim?

To chyba najczęstszy dylemat. Odpowiedź nie jest wcale taka oczywista, jak mogłoby się zdawać. Widzę tutaj dwie drogi.

Jeśli nadal jesteś zatrudniona w jakiejś firmie, nie pisałabym, że aktualnie jesteś na macierzyńskim. Celem pisania CV jest uzyskanie zaproszenia na rozmowę, a niestety taki zapis może działać zniechęcająco na część pracodawców i skutkować brakiem takiego zaproszenia. Dlatego nie ma większego sensu wskazywać, że od jakiegoś czasu nie jesteś aktywna zawodowo.

Któraś z mam zapytała mnie kiedyś, czy takie podejście na pewno jest w porządku. Czy to nie jest jakiegoś rodzaju oszustwo? Absolutnie nie. Fakty są takie, że Twoja umowa z obecnym pracodawcą nadal trwa. Jesteś ich pracownikiem i gdybyś chciała wrócić, w większości przypadków musieliby Ci to umożliwić. To, że podejmujesz decyzję, by szukać innej pracy to już tylko i wyłącznie Twoja sprawa. Poza tym chcemy, żebyś była oceniana przez potencjalnych pracodawców na bazie posiadanych kompetencji i doświadczenia.

Drugi scenariusz dotyczy sytuacji, w której na urlopie macierzyńskim nie posiadasz żadnego zatrudnienia. Mogło być tak, że umowa została przedłużona tylko do dnia porodu lub zakończyła się w międzyczasie albo już na etapie ciąży nie pracowałaś. Wtedy oczywiście warto napisać, od kiedy masz przerwę macierzyńską. Zapis taki rozwieje wątpliwości i domysły rekruterów, jakie mogą być powody, dla których od jakiegoś czasu nie pracujesz.

I tutaj też pojawiają się czasem wątpliwości, czy taki wpis nie zadziała na moją niekorzyść. Przerwa macierzyńska to normalny i bardzo częsty powód, dla którego kobiety zaprzestają na chwilę aktywności zawodowej, dlatego nie martw się o to. Jest bardzo wielu HRowców takich jak ja, którzy doceniają kompetencje mam – m.in. ich zaangażowanie czy umiejętności organizacyjne, i dostrzegają korzyści z wyboru takiego pracownika do zatrudnienia.

Czy (i jak) zaznaczać luki w zatrudnieniu?

Generalnie w CV wpisujemy wszystkie doświadczenia zawodowe (albo przynajmniej te z ostatnich 10-15 lat, jeśli pracujemy dłużej). Pod podjęciem luki / przerwy w zatrudnieniu rozumiemy okres, w którym nie pracujesz i nie posiadasz żadnej umowy. Przerwa macierzyńska czy wychowawcza, podczas zatrudnienia u danego pracodawcy nie jest taką luką i nie musisz jej specjalnie zaznaczać.

Jeśli miałaś przerwę między jedną a drugą pracą (brak zatrudnienia), rekruter wyłapie to sobie z CV po datach zatrudnienia. Możesz, lecz nie musisz podawać, co się działo w tym czasie. Część kandydatów i kandydatek to opisuje, zwłaszcza gdy luka wynosiła kilka lat – zaznaczają wtedy, że w danym okresie np. przebywali zagranicą czy była to przerwa macierzyńska i/lub wychowawcza. Nie rekomenduję jednak opisywania tego jak formalnego zatrudnienia i podawania swojego “zakresu obowiązków” w czasie przerw związanych z rodzicielstwem. Choć doskonale zdaję sobie sprawę, że z urlopem ten czas nie ma nic wspólnego i jest to tak samo, a może i bardziej, intensywna praca jak ta na etacie, różnie jest to odbierane przez rekruterów.

Czy wpisywać dodatkowe kursy i webinary, w których brałam udział podczas macierzyńskiego?

OCZYWIŚCIE!

Wiem, że wiele mam odczuwa dużą obawę przed tym, jak sobie poradzą po powrocie. Naturalną strategią, która pomaga się na to przygotować jest szukanie informacji i odświeżanie / pogłębianie swojej wiedzy. Sama często to zresztą rekomenduję, kiedy rozmawiam z osobami, które się o to martwią. Jeśli brałaś udział w jakichkolwiek szkoleniach, kursach czy webinarach, których tematyka była związana z Twoją pracą zawodową – koniecznie wpisz to do CV. Lekcje języka obcego i kursy online także się liczą. Wpisz wszystko, co pokazuje Twoje zaangażowanie w przygotowania do powrotu do pracy.

Dodam tylko, że szkolenia dotyczące tematyki rodzicielstwa czy samego szukania pracy lepiej zostawić dla siebie i nie umieszczać tego w CV 🙂

Czemu mnie nie zapraszają na rozmowy?

To chyba najtrudniejsze pytanie, nie ma na nie prostej odpowiedzi. Na początek zachęcam Cię do zapoznania się z poprzednimi artykułami na temat pisania CV – tutaj wskazówki uniwersalne, tutaj przeczytasz o niezbędnych elementach dobrego życiorysu.

Druga sprawa – im lepiej dopasujesz CV do oferty, na którą odpowiadasz, tym większe szanse na sukces. Zabiegi takie jak wyróżnianie i podkreślanie tych kompetencji, które pokrywają się z ogłoszeniem sprawia, że rekruterzy łatwo wychwytują te informacje już podczas pierwszego skanowania życiorysu. Poza tym już od pierwszej chwili budujesz obraz dobrze dopasowanej kandydatki i wierz mi, daje Ci to przewagę na znaczącą ilością pozostałych kandydatów.

Kolejna kwestia, z której często nie zdajemy sobie sprawy to fakt, że o otrzymaniu zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną nie decyduje samo CV. Oprócz tego bardzo istotne są także podane oczekiwania finansowe i to, czy mieszczą się one w założonym budżecie. Warto sprawdzać w raportach wynagrodzeń (dostępnych m.in. na pracuj.pl), jakiego wynagrodzenia na danym stanowisku można się spodziewać, żeby nie “przestrzelić”. Nie zachęcam jednak do zaniżania swoich oczekiwań na etapie aplikowania. Nawet jeśli zostaniesz zaproszona i zachwycisz wszystkich podczas rozmowy kwalifikacyjnej, firma nie będzie mogła przekroczyć budżetu, więc tylko stracisz czas. Inny ważny czynnik to także dostępność do podjęcia nowej pracy. Zdarza się, że pracownik potrzebny jest jak najszybciej i rekruterzy w pierwszej kolejności zapraszają osoby dostępne od zaraz lub z krótkimi okresami wypowiedzenia.

Najważniejsza rada, jaką chcę Ci w tym miejscu dać to – nie zniechęcaj się! Nie załamuj się długim czasem oczekiwania czy brakiem odpowiedzi. Pamiętaj, że szukanie pracy zajmuje zwykle kilka miesięcy i trzeba się na to przygotować. Dopracuj swoje CV, szukaj informacji, jak robić to jeszcze lepiej, a jeśli czujesz, że nie idzie to po Twojej myśli, szukaj pomocy.

Mój mąż często powtarza, że “długie czekanie – pyszne śniadanie“, a ja wierzę, że na każdą z nas czeka praca, która da nam satysfakcję i w której będziemy się mogły realizować. Na Ciebie też! Trzymam kciuki, żeby to oczekiwanie nie było jednak zbyt długie 🙂

Daj mi znać w komentarzu, jeśli ten tekst był pomocny – dzięki temu będę wiedziała, że to co robię ma sens.

21 lipca 2020 3 komentarze
1 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Zasoby, na których mogę budować – ćwiczenie coachingowe

by asia 14 lipca 2020

Jednym z pytań rekrutacyjnych, na które kandydatom najciężej jest udzielić odpowiedzi, jest pytanie o mocne strony i sukcesy zawodowe. Myślę, że częściowo winna jest temu nasza polska mentalność – większość z nas została wychowana w duchu skromności, bo przecież nie wypada się chwalić na prawo i lewo tym, w czym jesteśmy nieźli. Druga kwestia dotyczy tego, że jako ludzie mamy tendencję do rozpamiętywania swoich porażek i niedoskonałości, zamiast skupiania uwagi na tym, co dobre.

Widać to także w szkole – kiedy dziecko przeciętnie (lub nawet gorzej niż przeciętnie) radzi sobie z jakimś przedmiotem, np. z historią, to rodzice inwestują dużo czasu i pieniędzy w to, aby podciągnąć je właśnie z tego przedmiotu. Gdyby zamiast tego pozwolić, by rozwijało skrzydła w tym, w czym jest świetne i co przychodzi mu łatwiej, np. w zakresie matematyki, jest duża szansa, że w przyszłości łatwiej byłoby mu skupiać się na swoich mocnych stronach i o nich opowiadać.

Jeszcze inną sprawą jest brak czasu na to, by się zatrzymać i przyjrzeć posiadanym zasobom. Przy naszym szalonym tempie życia mało uwagi poświęcamy na myślenie o tym, co potrafimy i jakie są nasze atuty. Czasami dopiero sytuacja zawodowa zmusza nas do tego, by się nad nimi zastanowić i zdecydować, w którą stronę możemy z nimi podążać.

Dlatego dziś mam dla Ciebie ćwiczenie, które pozwoli Ci przyjrzeć się zasobom, jakie posiadasz – Twoim kompetencjom i umiejętnościom.
Zapraszam!

Co będzie potrzebne?

-> około 30 minut samotności, spokoju i najlepiej ciszy (ale możesz też robić po jednym kroku na raz – każdy zajmuje około 5 minut),

-> kartka lub notes,

-> długopis / kolorowe długopisy,

-> kubek ulubionej herbaty lub kawy (dla mnie to zawsze miły dodatek do wszelkich refleksyjnych momentów 🙂 ).

Możesz też pobrać i/lub wydrukować przygotowane przeze mnie materiały i na nich udzielać odpowiedzi na poszczególne pytania. Linki znajdziesz na dole strony.

Krok pierwszy

Kiedy podczas rekrutacji rozmawiam z kandydatami, zamiast pytać wprost o atuty, lubię nieco inaczej formułować to pytanie. Głównie dlatego, żeby uniknąć onieśmielenia ze strony osoby, z którą prowadzę wywiad. Zauważyłam też, że w pracy coachingowej takie pytania są lepsze na początek, bo pozwalają moim klientom trochę inaczej na siebie spojrzeć. Pytam zatem o to, za co poprzedni szefowie czy koledzy z pracy chwalili kandydata. Co postrzegali, jako jego atuty, za jakie zadania zwykle otrzymywał najwięcej pozytywnych informacji zwrotnych?

Zachęcam Cię, żebyś także się nad tym zastanowiła i wypisała przynajmniej 5 rzeczy, które w ocenie innych osób (przełożonych, współpracowników, rodziny czy przyjaciół) robisz bardzo dobrze. Nie jest ważne, czy zgadzasz się z ich opinią 🙂

Krok drugi

Skoro już przypomniałaś sobie, za co chwalą Cię inni ludzie, myślę, że pora na to, byś wróciła myślami do chwil, w których sama byłaś z siebie zadowolona. Kiedy ostatnio poczułaś, że zrobiłaś dobrą robotę? Kiedy efekt Twoich działań sprawił Ci satysfakcję?

Krok trzeci

Pomyśl teraz o tym, jakie aktywności zazwyczaj sprawiają Ci największą przyjemność. Jakie zadania realizujesz z taką frajdą, że czas mija Ci niepostrzeżenie? Którą część swojej codziennej pracy najbardziej lubisz? W których jej elementach jesteś naprawdę dobra?

Krok czwarty

Przejdźmy na chwilę do posiadanych przez Ciebie umiejętności. Na czym się znasz? Może potrafisz obsługiwać jakieś systemy informatyczne? Znasz języki obce? Przepisy prawa masz w małym palcu? Excel nie ma przed Tobą tajemnic? Prowadzisz rozliczenia podatkowe całej rodziny? A może po godzinach pracy zajmujesz się programowaniem, fotografią, grafiką komputerową? Majsterkujesz? Szyjesz ubrania i akcesoria?

Wypisz wszystkie te, tzw. twarde umiejętności! Zobacz, jak długa będzie ta lista!

Krok piąty

Skoro przyjrzałaś się już swoim umiejętnościom, to pora teraz na kompetencje miękkie. Pomyśl przez chwilę – jaka jesteś? Z jakimi wyzwaniami w pracy czy w domu radzisz sobie najlepiej? Czy będą to kwestie organizacyjne i logistyczne, a może masz dużo cierpliwości i potrafisz zachować spokój w każdej sytuacji? Może świetnie budujesz relacje z innymi ludźmi albo masz dar przekonywania do swoich pomysłów? Jesteś kreatywna i bez trudu znajdujesz rozwiązania problemów biznesowych? Masz nadzwyczajne kompetencje analityczne i rzadko się mylisz, pracując z liczbami?

Postaraj się wypisać wszystkie kompetencje, które przyjdą Ci do głowy. Nie oceniaj ich od razu, nie szukaj przykładów sytuacji, kiedy nie udało Ci się ich zastosować. Skup się na pozytywnych doświadczeniach. Poczuj swoją siłę!

Podsumowanie

Popatrz na to wszystko, co zapisałaś – zobacz, jak wiele zasobów posiadasz! Jak wiele talentów w sobie nosisz! Jak się teraz czujesz? Czy zobaczyłaś siebie w nieco innym świetle? Czy coś Cię zaskoczyło?

Ostatni krok to podsumowanie tego wszystkiego i zrobienie finalnej listy Twoich najcenniejszych zasobów. Które z nich są dla Ciebie największym źródłem siły i satysfakcji? Które chcesz wykorzystywać każdego dnia w pracy?

Jeśli chcesz jeszcze bardziej oswoić się ze swoimi atutami, możesz wydrukować tę ostatnią planszę (lub przygotować własną) i przyczepić ją sobie w jakimś widocznym miejscu. Dzięki temu łatwiej będzie Ci pamiętać o tym, jakie zasoby posiadasz. Łatwiej będzie Ci też o nich opowiadać podczas przyszłych rozmów kwalifikacyjnych!

Daj mi znać, czy to ćwiczenie było pomocne i czy odkryłaś coś nowego 🙂

Powodzenia!

PLIKI DO POBRANIA:
Krok pierwszy
Krok drugi
Krok trzeci
Krok czwarty
Krok piąty
Podsumowanie

14 lipca 2020 2 komentarze
1 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Jak znaleźć dobrego pracodawcę? Wskazówki dla szukających pracy, cz. 1.

by asia 7 lipca 2020

Ostatnio docierają do mnie głosy o tym, jak niektóre firmy traktują kandydatów podczas spotkań rekrutacyjnych. Bez szacunku, bez informacji zwrotnej, bez szansy na zadawanie pytań. Sami z kolei zadają zakazane pytania, pozwalają sobie na niewybredne komentarze. Część tych historii dotyczy małych przedsiębiorstw, gdzie rekrutacje prowadzone są bezpośrednio przez menedżera czy właściciela, ale zdarzają się również opowieści o nieprofesjonalnych rekruterach z większych firm i korporacji.

Czy mają do tego prawo? Czy to, że szukasz pracy stawia Cię w pozycji osoby, której nie trzeba szanować? Czy to, że tak wiele ludzi jest obecnie bez pracy i czasami desperacko poszukuje nowego zatrudnienia to powód, dla którego o kandydatów nie trzeba się już starać? Być może niektóre firmy tak to sobie tłumaczą. Że przecież, jeśli nie Ty, to za Tobą jest kolejka chętnych na to stanowisko. Że po czasach “rynku pracownika” nareszcie przyszedł ich czas. Ale absolutnie nie możemy na to pozwalać!

Dlatego przygotowałam dzisiaj kilka wskazówek dla poszukujących pracy. Dzięki nim zbierzesz więcej informacji o potencjalnym pracodawcy i zwiększysz swoje szanse na wybranie dobrego dla siebie miejsca pracy. Zminimalizujesz też ryzyko rozczarowania już po otrzymaniu oferty i konieczności szybkiego szukania nowej firmy.

To pierwsza część, bo trudno w jednym tekście wyczerpać ten temat, ale mam nadzieję, że znajdziesz tutaj wartościowe podpowiedzi dla siebie.

Korzystaj ze sprawdzonych źródeł ogłoszeń

Czy wiesz, gdzie szukać ogłoszeń o pracę? Jeśli mieszkasz w większym mieście – wybór jest bardzo prosty. Większość średnich i dużych przedsiębiorstw korzysta z portalu pracuj.pl lub pokrewnych typu praca.pl, infopraca.pl itp. Swoje ogłoszenia publikują też na LinkedIn oraz własnych stronach www, a ostatnio coraz popularniejszy staje się także OLX. Mniejsze firmy chętniej korzystają właśnie z OLX, a także kanałów takich jak Facebook, lokalne portale informacyjne czy własne strony internetowe. Czasami ogłoszenia lądują także w lokalnych gazetach.

Chcę zwrócić Twoją uwagę, żeby ostrożnie podchodzić do ofert publikowanych na OLX, w mediach społecznościowych czy na lokalnych portalach informacyjnych. O ile założenie konta na dużych portalach z ogłoszeniami wymaga podpisania z nimi umowy i weryfikacji pracodawcy, o tyle w przypadku OLX czy jemu podobnych kanałów jest to dużo prostsze i takie ogłoszenie może zamieścić każdy. To duży atut dla mniejszych firm, ale może także stanowić zagrożenie.

Może się bowiem okazać, że wysyłasz CV ze swoimi danymi wcale nie do tej firmy, do której chciałaś się zgłosić. Co możesz zatem robić? Warto sprawdzić, czy to przedsiębiorstwo, które zamieściło ogłoszenie faktycznie istnieje – możesz to zrobić np. szukając o nich informacji w Google. Jeśli mają stronę internetową – sprawdź, czy znajdziesz tam ogłoszenie o takiej samej treści. Jeśli ogłoszenie pojawia się na Facebooku – sprawdź, czy konto, które je opublikowało faktycznie jest związane z daną firmą.

Jeśli na dużych portalach nie ma ogłoszeń z Twojej okolicy, zachęcam, żeby sprawdzić sobie na mapie Google, jakie firmy zlokalizowane są niedaleko. Warto wtedy szukać kontaktu z nimi bezpośrednio (strona www, mail, telefon) i dowiadywać się, czy nie poszukują kogoś o Twoim profilu zawodowym. Wtedy masz pewność, że Twoje dane trafią do odpowiedniego przedsiębiorstwa.

Szukaj informacji

Aby dowiedzieć się, czy dana firma faktycznie będzie dla Ciebie dobrym miejscem pracy poszukaj informacji na jej temat. W pierwszej kolejności zapoznaj się z jej stroną internetową lub profilem na FB (mniejsze firmy często zamiast strony www wolą używać fanpage na Facebooku). Poczytaj o tym, jaki jest profil ich działalności, zobacz w jaki sposób się komunikują, jakie wartości realizują. Sprawdź czy wśród znajomych nie masz osób, które tam pracują lub pracowali – to zawsze najpewniejsze źródło informacji, bo może Ci zdradzić jak praca wygląda od kuchni.

Poszukaj opinii o tej firmie. Najprostszy sposób to oczywiście wyszukiwarka Google. Nie zawsze uda Ci się znaleźć opinie innych pracowników, ale moim zdaniem opinie klientów będą równie istotne. Jeśli pracodawca ma kiepskie opinie wśród klientów i nie są oni zadowoleni z jego usług, a Ty miałabyś np. zajmować się sprzedażą, to taka informacja będzie cenną wskazówką. Można na jej podstawie sądzić, że osiąganie celów sprzedażowych w tym konkretnym miejscu będzie prawdopodobnie dużym wyzwaniem.

Pamiętaj jednak, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Tak samo jedna czy dwie kiepskie opinie nie powinny być dyskwalifikujące. Niestety, nawet najlepszym może się trafić jeden niezadowolony pracownik czy klient, który nie dostał tego, czego chciał. Mówi się, że jeden usatysfakcjonowany klient powie o tym jednej, może czasem dwóm osobom. Ten niezadowolony zawsze najgłośniej dzieli się takimi historiami i trafia ze swoją opinią nawet do 10 osób. Tacy klienci niestety chętniej też piszą komentarze w sieci.

Zwróć zatem uwagę na to, jakie opinie przeważają, ile ich jest i jak dawno zostały zamieszczone. Jeśli jest kilka negatywnych pośród setek zadowolonych klientów lub jeśli krytyczne komentarze zostały zamieszczone kilka lat temu, podejdź do nich z dystansem.

Zadawaj pytania

Kiedy trafisz już na rozmowę kwalifikacyjną, pamiętaj, że to dla ciebie najlepszy moment, by dowiedzieć się jak najwięcej. Spotkanie z pracodawcą ma Ci posłużyć do tego, aby zebrać informacje niezbędne do podjęcia decyzji, czy będziesz chciała przyjąć ich ofertę pracy. Zastanów się więc wcześniej, co chciałabyś wiedzieć. Co jest dla Ciebie najważniejsze? Od czego zależy Twoja satysfakcja z pracy? Co sprawi, że będziesz chciała związać się z tą firmą na dłużej?

Więcej o tym po co zadawać pytania i jak to robić mądrze przeczytasz tutaj.

Reaguj!

Zwróć też uwagę na samą atmosferę spotkania i zachowanie przedstawicieli firmy. Jeśli podczas rozmowy zdarzy się coś niepokojącego, nie ignoruj tych sygnałów. Na przykład jeżeli rekuter lub menedżer/właściciel firmy traktują Cię nieuprzejmie, zachowują się niekulturalnie (np. używają wulgaryzmów), reaguj. Nie musisz się na to zgadzać. W chwili wątpliwości, czy jednak nie puścić tego mimo uszu, zadaj sobie pytanie – czy ktokolwiek zasługuje na takie traktowanie? Czy naprawdę chcesz pracować w firmie, gdzie pracownicy zachowują się w taki sposób?

Podobnie, jeśli zadawane są pytania dotyczące Twoich planów rodzinnych (np. czy ma pani dzieci / kiedy planuje pani mieć dzieci), Twoich poglądów politycznych, Twojej wiary czy orientacji seksualnej. W procesie rekrutacji pytania te są zakazane i nie mogą być podstawą do podjęcia decyzji o wyniku procesu. Dlatego nie musisz na nie odpowiadać.

Słyszałam też historie, w których prowadzący rekrutację pozwalali sobie na niestosowne komentarze typu “jest pani za gruba na to stanowisko” czy “z taką twarzą nie ma pani szans na tę pracę”. To kolejne nieakceptowalne zachowania, których nie wolno ignorować. Poza faktem, że nie wygląd czy waga podlegają ocenie w procesie rekrutacji, dochodzi jeszcze kwestia elementarnej kultury osobistej i profesjonalizmu. Gdyby mnie spotkało coś takiego, nie wahałabym się ani chwili, by zrezygnować z dalszej rozmowy.

Reagowanie na takie sytuacje jest ogromnie ważne, bo pokazuje przedstawicielom firm, że ich zachowanie jest nieakceptowalne. Że w procesie rekrutacji nie ma wielkich właścicieli czy wszechwładnych rekruterów i maluczkich kandydatów, którzy nie zasługują na szacunek. Bo przecież każda ze stron ma coś do zaoferowania. A jeśli chcą znaleźć pracownika, muszą zmienić swoje podejście. Dlatego nie możemy pobłażać tym niestosownym zachowaniom, bo w ten sposób dajemy swoje przyzwolenie na takie postępowanie.

Daj sobie czas

Wiem, że łatwo się mówi. Kiedy od dłuższego czasu szukasz pracy, to czasami nie masz już siły walczyć i chcesz, żeby ktoś Cię po prostu zatrudnił. Czasami determinacja jest już tak duża, że jesteśmy gotowi wziąć pierwszą lepszą ofertę. Ale uwierz mi, nie warto. Podjęcie współpracy z firmą, która już na etapie rekrutacji nie okazuje Ci szacunku nie wróży nic dobrego. Potem będzie tylko gorzej. Czy na pewno chcesz pracować w miejscu, gdzie nie będziesz szanowana i traktowana po partnersku? Albo dla firmy, która oferuje kiepskie produkty/usługi i nikt nie chce ich kupować? Ile to Cię będzie potem kosztowało stresu?

Decyzja zawsze należy do Ciebie, ale pamiętaj, że masz wybór. Daj sobie czas. Warto poświęcić dłuższą chwilę na etap zbierania informacji i opinii, aby potem uniknąć rozczarowań i przykrych sytuacji.

Mam nadzieję, że teraz będzie Ci trochę łatwiej odnaleźć się w poszukiwaniach nowego pracodawcy i znajdziesz dla siebie dobre miejsce. Takie, w którym Twoje kompetencje zostaną docenione, a Ty będziesz miała satysfakcję z tego, co robisz. Zasługujesz na to! Trzymam za Ciebie kciuki!

A jeśli chcesz się podzielić doświadczeniami z własnych poszukiwań, daj znać w komentarzu 🙂

fot. Unsplash

7 lipca 2020 2 komentarze
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Jakiej pracy szukasz? Ćwiczenie coachingowe

by asia 1 lipca 2020

Zawsze, gdy rozpoczynam pracę z nowym klientem w coachingu kariery, pierwszy etap to ustalenie dokąd mamy dotrzeć: jaki jest cel naszej podróży? Czy chodzi o zmianę pracy, znalezienie zupełnie nowej drogi zawodowej, uzyskanie awansu czy jeszcze coś innego? Co konkretnie miałoby się wydarzyć? Z czym klient chce się zmierzyć, czemu się przyjrzeć, na co przygotować?

Często słyszę wtedy ogólniki takie jak: nie jestem zadowolona z mojej pracy, chcę się przebranżowić, chcę robić coś ciekawszego, więcej zarabiać albo po prostu chcę czerpać większą satysfakcję z pracy. To oczywiście zrozumiałe pragnienia – wszyscy chcemy, żeby było nam lepiej. Daleko im jednak do miana sprecyzowanych celów.

Dlatego dzisiaj opowiem Ci o tym, od czego zacząć, jeśli pragniesz zmiany zawodowej. Chcę Ci zaproponować ćwiczenie coachingowe (a o samym coachingu więcej przeczytasz tutaj) – zwane kołem wartości, które może w tym pomóc. Będzie ono polegało na przyjrzeniu się różnym obszarom Twojej pracy i analizie, które są dla Ciebie najważniejsze. W efekcie zobaczysz, jakiej zmiany potrzebujesz.

Co będzie potrzebne?

-> przynajmniej 20 minut wolnego czasu, w ciszy i samotności,
-> duża kartka papieru albo notes/zeszyt
-> długopis/ołówek/cienkopis – w zależności od tego, czym lubisz pisać,
-> mogą się też przydać zakreślacze lub długopisy/cienkopisy w innych kolorach, ale nie są niezbędne.

Krok pierwszy – wartości

Zamknij oczy i pomyśl, co w pracy jest dla Ciebie najważniejsze. Co sprawia, że wstajesz rano z łóżka, by się do niej wybrać? Czy są to relacje ze współpracownikami, kwestie finansowe, a może po prostu lubisz to, co robisz? Czego brakuje Ci w obecnej firmie, a ma dla Ciebie duże znaczenie? Czego brakuje Ci na obecnym stanowisku?

zdjęcie własne

Następnie narysuj na kartce duże koło. Podziel je na części – najlepiej od razu na 8. W tych wydzielonych trójkącikach wpisz skrótowo po jednej wartości, spośród tych, o których pomyślałaś przed chwilą. Np. wynagrodzenie, atmosfera, zespół, ciekawe projekty, itd. Wpisz wszystko, co przychodzi Ci do głowy, nie analizując tego zbytnio. Na to będzie jeszcze czas. Jeśli okaże się, że zabrakło Ci miejsca, bo Twoich wartości wyszło więcej niż 8, zawsze możesz podzielić trójkąty na kolejne części.

Krok drugi – analiza

Teraz mam dla Ciebie kilka pytań, które pomogą w analizie i odkryciu tego, co dla Ciebie najważniejsze.

Popatrz na swoje koło wartości dotyczących pracy. Co czujesz? Czy realizujesz je wszystkie tak, jak byś tego chciała każdego dnia? Czy są wśród nich takie, których nie realizujesz w ogóle?

Zastanów się, na ile jesteś zadowolona z tego, jak obecna sytuacja pozwala Ci wypełniać te wartości. Które obszary wyglądają tak, jak byś tego pragnęła, a którym brakuje jeszcze do pełni Twojej satysfakcji? Może otrzymujesz teraz świetne wynagrodzenie, ale atmosfera jest kiepska, a projekty nudne? Albo odwrotnie – to, co robisz daje Ci ogromną frajdę, ale jesteś za to słabo wynagradzana?

zdjęcie własne

Która z tych wartości jest dla Ciebie najważniejsza? Zaznacz ją na kole – możesz użyć kolorowego długopisu, zakreślacza lub podkreślić ją w inny sposób. Ważne, żebyś umiała ją rozpoznać, kiedy za jakiś czas znów spojrzysz na koło. Dlaczego wybrałaś właśnie tę wartość? Co sprawia, że bez niej praca nie będzie miała dla Ciebie sensu?

A która wartość ma dla Ciebie najmniejsze znaczenie spośród zebranych w kole? Skoro się tutaj znalazła, na pewno jest istotna, ale na tle pozostałych może nie jest dla Ciebie tak kluczowa. Pamiętaj, że nie ma firm i stanowisk idealnych, więc prawdopodobne jest, że w nowym miejscu nie uda się każdej z Twoich wartości zrealizować w 100%. Bez której mogłabyś jednak czerpać satysfakcję z pracy? Dlaczego wybrałaś właśnie tę?


Krok trzeci – ocena satysfakcji

zdjęcie własne

Popatrz na każdą wartość i odpowiedz sobie na pytanie: na ile procent jesteś dziś zadowolona z tego obszaru? Czy jest to 10-20%, a może 80%? Zapisz wynik pod nazwą wartości.

Przy której wartości Twoja satysfakcja jest najniższa? Z czego to Twoim zdaniem wynika? Czy to kwestia tej konkretnej firmy, Twojego stanowiska i kwalifikacji, sytuacji? A może jeszcze czegoś innego? Może od jakiegoś czasu ta praca Cię uwierała jak kamyk w bucie, ale nie zastanawiałaś się nigdy głębiej nad tym, co jest dla Ciebie ważne, więc nie zdawałaś sobie sprawy, co dokładnie zabiera Ci satysfakcję?

A może to, że nie realizujesz tej konkretnej wartości to Twój wybór? Może dzięki temu zyskujesz coś innego, w jakimś ważniejszym dla siebie obszarze? Może tak naprawdę wolisz się skupić na innych rzeczach? To nic złego, ważne tylko, aby sobie uświadomić, dlaczego działamy tak, jak działamy.

Przy której wartości satysfakcja jest najwyższa? Jeśli to jednocześnie najważniejszy dla Ciebie czynnik, jesteś wielką szczęściarą. Jeśli nie, warto się zastanowić, co to dla Ciebie oznacza. Czy to, że jesteś tak bardzo zadowolona z tego obszaru to Twoja zasługa, a może tak wyszło – kwestia przypadku, zbiegu okoliczności? A może włożyłaś bardzo dużo pracy, by mieć tak dużą satysfakcję właśnie z tego?

Zwróć jeszcze uwagę na to, z ilu obszarów jesteś zadowolona (70% satysfakcji i więcej), a z ilu nie. Jak to się rozkłada na Twoim kole? Które czynniki przeważają? Czy te najważniejsze dla Ciebie to te, w których masz największą satysfakcję teraz?

Krok czwarty – podsumowanie

Twoje koło wartości zawodowych jest gotowe. Przyjrzyj mu się uważnie. Jakie wzbudza w Tobie uczucia? Czy coś Cię w nim zaskoczyło? Co odkryłaś nowego dzięki niemu?

Który z tych wymienionych przez Ciebie obszarów ma największy wpływ na Twoją ogólną satysfakcję z pracy? Który najmocniej popycha Cię do myślenia o zmianie? Którym obszarem chciałabyś się zająć w pierwszej kolejności? Zaznacz go tak, aby wyróżniał się na tle pozostałych.

Jak poprawa satysfakcji z realizacji tej jednej wartości przełoży się na pozostałe? Może wystarczy Ci, jeśli będziesz “tylko” więcej zarabiać albo “tylko” realizować bardziej ambitne zadania? A może potrzebujesz zmiany w kilku obszarach, by odczuć wreszcie satysfakcję z pracy?

Jakiej pracy szukasz?

Kiedy określisz już sobie, którym obszarem chcesz się zająć na początku, spróbuj przełożyć to na język celów. Jaki jest wobec tego Twój cel? Jakiej zmiany konkretnie pragniesz? Jakiej pracy szukasz? Co będzie w niej najważniejsze?

Jeśli na przykład numerem jeden do zaopiekowania na początek są kwestie finansowe, Twoim celem może być znalezienie lepiej płatnej pracy. Jeśli jednak jesteś zadowolona ze wszystkiego oprócz wynagrodzenia, może bardziej sensowne będzie zawalczenie o podwyżkę lub awans w obecnym miejscu pracy? Albo udział w jakiejś rekrutacji wewnętrznej?

Jeśli bardziej niż finanse doskwiera Ci na przykład atmosfera w zespole albo zakres realizowanych zadań, zastanów się co możesz z tym zrobić. Jakie masz możliwości? Pamiętaj, że zawsze jest ich więcej niż tylko zmiana pracodawcy. Może powinnaś porozmawiać ze swoim szefem o tym, czego Ci brakuje? Może są jakieś opcje, z których nie zdawałaś sobie wcześniej sprawy?

Na dole, pod kołem wartości, napisz, co chcesz osiągnąć, co zmienić, jaki jest Twój cel. Postaraj się jak najlepiej go sprecyzować i dookreślić.

Co się zmieni dla Ciebie, kiedy już go osiągniesz? Czemu jest tak ważny?

Po czym poznasz, że go zrealizowałaś? Jaka będzie konkretna miara Twojego sukcesu? W przypadku kwestii finansowych postawienie celu powinno być najprostsze – określ, jakie konkretnie wynagrodzenie chcesz otrzymywać. W przypadku innych obszarów, miarą sukcesu może być na przykład podniesienie satysfakcji z tych wyjściowych 20% do wyższego poziomu. Może na początek do 50%?

Pamiętaj, że aby cel działał na Ciebie motywująco musi być ambitny, ale jednocześnie realny do osiągnięcia. Nie stawiaj więc poprzeczki zbyt wysoko. Zacznij od określenia pierwszego, może małego, kroku w kierunku upragnionej przez Ciebie zmiany. To działa jak efekt motyla – nawet niewielka poprawa może stać się punktem startowym do większej zmiany.

Daj mi koniecznie znać, jak Ci się podobało to ćwiczenie i podziel się swoimi odkryciami. Powodzenia!

1 lipca 2020 0 comment
2 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

List motywacyjny – jak go napisać i czy w ogóle warto?

by asia 21 czerwca 2020

List motywacyjny (LM) to jeden z dokumentów aplikacyjnych, przesyłanych przez kandydatów w odpowiedzi na ofertę pracy. Podstawą do rozpatrzenia aplikacji jest oczywiście CV, jednak niektóre firmy proszą o dołączenie właśnie listu motywacyjnego. Kandydat wyjaśnia w nim potencjalnemu pracodawcy dlaczego zainteresował się danym ogłoszeniem (jaka jest jego motywacja) oraz jakie posiada kwalifikacje, aby jego aplikacja została rozpatrzona pozytywnie.

Coraz mniej firm jednak prosi kandydatów o przesyłanie LM, coraz więcej osób rezygnuje z ich pisania, jeśli nie są obowiązkowe w zgłoszeniu aplikacyjnym. Czy zatem list motywacyjny to ważny dokument? Jak go napisać? Czy warto? Czy pracodawcy i rekruterzy poświęcają w ogóle czas na to, by je czytać? Na te i kilka innych pytań odpowiedzi znajdziesz w dzisiejszym tekście.

Okiem rekruterki

Mówiąc bardzo szczerze, sama nie jestem wielką fanką LM. Głównie dlatego, że pośród setek przeczytanych do tej pory, trafiłam na dosłownie tylko kilka takich, które faktycznie wniosły coś do mojej oceny danej kandydatury. Niestety 99% listów dołączanych do CV jest przygotowana zgodnie z krążącym po internecie wzorem, w którym powtarza się informacje zawarte w życiorysie, nie dodając niestety żadnej wartościowej treści. Poza tym formułki typu “proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej aplikacji” przywodzą na myśl dawne czasy i dawne “podania o pracę”. To stoi w zupełnej sprzeczności z moją filozofią rekrutowania, o której możesz poczytać tutaj.

Dlatego na pewnym etapie przestałam prosić w ogłoszeniach o dołączanie listu. Odnoszę wrażenie, że nic w ten sposób nie straciłam, a dla kandydatów aplikowanie stało się wręcz prostsze. Nadal niektórzy, chyba trochę z przyzwyczajenia, dołączają LM, a ja z ciekawości nadal je otwieram, ale niestety nadal w większości nie znajduję tam informacji, których bym oczekiwała. Z czasem kandydaci rzadziej je dołączają, a ja zaglądam do nich tylko w wyjątkowych sytuacjach. Z tego, co obserwuję różne oferty na pracuj.pl i innych portalach, coraz więcej rekruterów tak do tego podchodzi.

Kiedy warto pisać LM?

Na pewno zastanawiasz się teraz czy warto w ogóle poświęcać czas na pisanie listu motywacyjnego? Przychodzi mi do głowy kilka sytuacji, kiedy faktycznie ma to sens:

1. kiedy firma, do której chcesz aplikować tego wymaga,
2. kiedy chcesz się przebranżowić lub aplikujesz na stanowisko niezupełnie zgodne z Twoim dotychczasowym profilem zawodowym,
3. kiedy praca w danym miejscu lub na danym stanowisku jest faktycznie pracą Twoich marzeń.

Pierwsza sytuacja jest oczywista i nie wymaga chyba komentarza. Jeśli dołączenie LM jest warunkiem złożenia aplikacji, to należy się do tego listu przyłożyć. Być może w tej firmie traktują ten dokument jako istotny element pierwszej selekcji kandydatów i jego właściwe przygotowanie otworzy Ci drogę do spotkania rekrutacyjnego. Takiej okazji nie wolno marnować 🙂

Jeśli zaś jesteś na etapie zmiany branży i starasz się o pracę w obszarze, w którym masz niewielkie doświadczenie lub nie masz go wcale, list motywacyjny może być bardzo pomocnym narzędziem, by przyciągnąć uwagę rekrutera. Sama najchętniej otwierałam LM właśnie takich kandydatów, szukając wyjaśnienia, skąd w ogóle ich zainteresowanie ogłoszeniem, na które przesłali aplikację. Kilka razy znalazłam tam odpowiedź na to nurtujące mnie pytanie i dzięki temu spotkaliśmy się na rozmowie kwalifikacyjnej. W takim przypadku myślę, że szczególnie warto się postarać.

Trzecia opcja jest chyba najbardziej komfortowa. Jeśli czujesz, że ogłoszenie, które właśnie przeczytałaś zostało napisane niemal idealnie dla Ciebie i stanowisko, o którym mowa byłoby spełnieniem Twoich marzeń, LM może przechylić szalę na Twoją korzyść. To świetne narzędzie, by opowiedzieć o sobie trochę więcej i przekonać potencjalnego pracodawcę, że jesteś dla niego właściwą kandydatką. Poza tym, w takiej sytuacji napisanie dobrego listu motywacyjnego nie będzie dla Ciebie wielkim wyzwaniem.

Pamiętaj o celu

Zanim opowiem o tym, jak LM powienien wyglądać i jaką treść zawierać, musisz uświadomić sobie, po co właściwie go piszesz – jaki jest Twój cel? Co chcesz osiągnąć? Odpowiedź wydaje się oczywista – otrzymać zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, a w efekcie dostać ofertę pracy w danej firmie. No właśnie – a czy dokument napisany od niechcenia albo na bazie pierwszego lepszego wzoru z internetu pomoże Ci ten efekt uzyskać? Albo napisanie jednego listu i wysyłanie go do wszystkich pracodawców, zmieniając w nim tylko nazwę stanowiska?

Kiedy przesyłasz pracodawcy swoje CV z założenia przekazujesz w nim wszystkie informacje o posiadanych kwalifikacjach, niezbędnych do podjęcia pracy na danym stanowisku. List motywacyjny służy temu, by opowiedzieć o sobie coś więcej, by zrobić to w formie bardziej dowolnej, którą możesz też dopasować do firmy czy profilu stanowiska, na jakie aplikujesz. Cele, które w ten sposób chcesz zrealizować to:

1. Pokazać potencjalnemu pracodawcy, co Cię skłoniło, aby odpowiedzieć właśnie na tę ofertę,
2. Przedstawić siebie, jako właściwą kandydatkę na to stanowisko.

W jaki sposób to zrobić? Na pewno nie poprzez przepisywanie z CV informacji o swoim wykształceniu i doświadczeniach. Ale nie martw się, to tylko wydaje się takie trudne.

Niezbędne elementy

Podobnie jak CV, przekonywujący LM musi być dostosowany do oferty pracy, na którą odpowiadasz. To oznacza nie tylko wpisanie właściwej nazwy firmy jako adresata, ale także uwzględnienie tego, jakie wymagania zostały umieszczone w ogłoszeniu. Ale po kolei 🙂

Podstawa to oczywiście dane: nadawcy, czyli Twoje i adresata, czyli firmy, do której kierujesz swój list. Poniżej kilka przykładów, jak to może wyglądać:

źródło: cv.pracuj.pl
źródło: interview.me
źródło: cv.pracuj.pl

Następnie dodaj nagłówek, w którym zwracasz się do odbiorcy. Jeśli jesteś pewna, kto będzie czytał Twoją aplikację, możesz skierować list bezpośrednio do tej osoby. Jeśli nie, możesz użyć sformułowania “Szanowni Państwo”, które jest najbardziej uniwersalne.

Przechodząc do treści listu, w pierwszym akapicie napisz, na jakie stanowisko aplikujesz, możesz dodać także numer referencyjny ogłoszenia. Na przykład:

“W odpowiedzi na Państwa ogłoszenie zamieszczone w … (nazwa portalu/strony internetowej), przesyłam swoją aplikację na stanowisko …. (nazwa stanowiska, a w nawiasie numer referencyjny).”

“Bazując na swoim x-letnim doświadczeniu i posiadanych kwalifikacjach, jestem przekonana, że jestem właściwą kandydatką do pracy na stanowisku … w Państwa firmie”.

“W nawiązaniu do ogłoszenia zamieszczonego na stronie/portalu …, pragnę zgłosić swoją kandydaturę na stanowisko …. .”

W dalszej części Twoim celem jest udzielenie odpowiedzi na dwa pytania, o których wspomniałam wyżej. Po pierwsze: dlaczego zdecydowałaś się zaaplikować właśnie na to stanowisko? Dlaczego do tej firmy? Co jest w tym dla Ciebie atrakcyjnego? Czy chodzi o to, że chcesz kontynuować pracę właśnie w tym obszarze? A może chcesz zmiany i właśnie ten kierunek uważasz za najlepszy dla siebie? Przedstawiony w ogłoszeniu zakres zadań brzmi jak Twoja od dawna wymarzona praca?

Druga sprawa, której powinnaś poświęcić, moim zdaniem, największą część swojego listu – dotyczy tego, co sprawia, że jesteś właściwą kandydatką. Dlaczego rekruter powinien zaprosić Cię na spotkanie? Które z Twoich kompetencji będą przydatne na tym stanowisku? Jakimi sukcesami możesz się pochwalić? Jaką wartość wniesiesz do firmy? Aby ułatwić rekruterom znalezienie tych informacji w LM, możesz wypisać je w punktach i pogrubić słowa kluczowe. Oto kilka przykładów:

źródło: livecareer.pl
źródło: livecareer.pl

Pamiętaj, by pisać prawdę i odwoływać się do swoich doświadczeń zawodowych! Kluczem do sukcesu jest dostosowanie treści LM do wymagań określonych w ogłoszeniu. Dlatego skoncentruj się na tych kompetencjach, które zostały tam wskazane, jako niezbędne.

Co na zakończenie?

Ostatni akapit powinien podsumowywać cały list. Przyjęło się, że w tym miejscu wyrażamy także chęć i gotowość do spotkania z pracodawcą, aby móc osobiście zaprezentować swoje kwalifikacje. Unikaj jednak typowej dla dawnych podań o pracę sformułowań typu “proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej aplikacji”.

Kilka przykładowych podsumowań, które się dobrze sprawdzają:

“Jestem przekonana, że moje doświadczenie i kompetencje pozwolą mi z sukcesem odnaleźć się na stanowisku …. w Państwa firmie. Z przyjemnością opowiem o tym więcej podczas spotkania rekrutacyjnego.”

“Mam nadzieję, że udało mi się Państwa przekonać, iż zatrudnienie właśnie mnie na stanowisku … przyniesie dodatkową wartość Państwa firmie. Z przyjemnością opowiem więcej o swoich umiejętnościach i doświadczeniach podczas spotkania rekrutacyjnego w dogodnym dla Państwa terminie.”

“Wierzę/Mam nadzieję, że zainteresowałam Państwa swoją kandydaturą i będę miała przyjemność spotkać się z Państwem podczas rozmowy kwalifikacyjnej, by opowiedzieć więcej o swoich dotychczasowych osiągnięciach zawodowych.”

“Mam nadzieję, że moja kandydatura spotka się z Państwa zainteresowaniem i będziemy mieli okazję porozmawiać osobiście podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Chętnie opowiem wtedy więcej o swoich dotychczasowych doświadczeniach zawodowych.”

Oczywiście wybierz takie, które uważasz, że najlepiej pasuje do Ciebie i Twojej sytuacji. Możesz też pokombinować i stworzyć zupełnie własne – do czego najbardziej Cię zachęcam.

Ostatni element to podpis – “Z poważaniem”, a poniżej Twoje imię i nazwisko. Możesz je napisać na komputerze, podpis ten nie musi być odręczny.

Twoja szansa

Mam nadzieję, że teraz lepiej już rozumiesz specyfikę dokumentu, jakim jest list motywacyjny i napisanie go przyjdzie Ci następnym razem z łatwością. Pamiętaj, że nie w każdym przypadku jest on niezbędny, a jeśli decydujesz się go już napisać – zrób to najlepiej, jak potrafisz i w ten sposób wyprzedź konkurencję! Bo to, czy dostaniesz zaproszenie na spotkanie rekrutacyjne zależy nie tylko od tego, jak dobrze będą napisane Twoje dokumenty aplikacyjne, ale także od tego, jak wypadniesz na tle innych osób aplikujących na to samo stanowisko. Wykorzystaj tę szansę!

A jeśli ten tekst był pomocy – daj znać w komentarzu, żebym wiedziała, że moje pisanie ma sens i powinnam to kontynuować 😉

fot. Unsplash

21 czerwca 2020 0 comment
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Rozmowa kwalifikacyjna

Rozmowa kwalifikacyjna – 5 wskazówek dla mam

by asia 17 czerwca 2020

Spotykam się często z obawami ze strony kobiet, że jako mamy będą inaczej (w domyśle zawsze chodzi niestety o to, że gorzej) traktowane przez pracodawców podczas spotkania. Że przedstawiciele firmy będą patrzeć na nie przez pryzmat czasu spędzonego na macierzyńskim i prawdopodobnych zwolnień lekarskich, że ich kwalifikacje zejdą na dalszy plan, jak tylko “wyda się”, że mają dziecko/dzieci.

Z jednej strony trochę mnie to zaskakuje. Ja jako rekruterka, nie patrzyłam nigdy na kandydatki przez ten pryzmat. Niemniej jednak, zdarzało się, że musiałam przekonywać menedżera, żeby skupić się na dopasowaniu kompetencyjnym, a nie sytuacji rodzinnej. Znam też niestety historie kobiet, które trafiły na dyskryminujących rekruterów. Albo takich, którzy oczekiwali zapewnienia, że mamy nie będą korzystać ze zwolnień lekarskich na dziecko lub nie zajdą w kolejną ciążę.

Na co zatem uważać, żeby nie podkopywać swoich szans na nową pracę? Czy w ogóle należy mówić, że mamy rodzinę i jest ona dla nas ważna? Jak zaprezentować swoje kompetencje? Mam dla Ciebie kilka wskazówek.

Nie popadaj w skrajności

Wśród kandydatek-mam widzę często dwie skrajne postawy. Z jednej strony są kobiety, które przyjmują postawę przepraszającą i próbują na różne sposoby przekonać pracodawcę, że rola mamy nie będzie kolidować z ich pracą. Pełne pokory, umniejszają wręcz swoje kompetencje, byle tylko zostać zatrudnioną. Na drugim biegunie znajdują się mamy, które bardzo akcentują, że każdy wybór zawodowy będą podporządkowywać macierzyństwu. Czasami ocierają się wręcz o arogancję, kiedy podczas rozmowy o godzinach pracy stawiają twarde ultimatum, że przedszkole jest czynne do 17 i one nie zostaną nawet minuty dłużej w biurze, choćby się firma miała zawalić. Żadne z tych podejść nie jest dobre.

Powiem Ci coś szokującego. To, że jesteś mamą i Twój świat kręci się wokół rodziny, to Twoja prywatna sprawa. Nie jesteś z tego powodu gorszą kandydatką. Nie masz obowiązku mówić o tym podczas spotkania z pracodawcą. Co więcej, nie musisz przepraszać i zapewniać, że mimo wszystko będziesz się bardzo starać, aby spełnić oczekiwania firmy. Ale także nie lekceważ pracodawcy, pokazując mu, że praca stanowi tylko dodatek do Twojego życia.

Najlepszą strategią jest wyważyć to, co chcemy powiedzieć podczas rekrutacji. W większości przypadków macierzyństwo nie wpływa na to, jakimi jesteśmy pracownikami. To nasze kompetencje, nasze umiejętności i cechy charakteru powinny decydować, czy zostaniemy zatrudnione. Więcej o tym, co podlega ocenie w czasie spotkania przeczytasz TUTAJ. Czasem jednak potrzebujemy dopasować godziny pracy do godzin otwarcia placówki albo ogólnie mówiąc harmonogramu życia naszej rodziny. Nie ma w tym nic złego i oczywiście warto poruszyć ten temat już podczas spotkania, żeby dowiedzieć się, czy to w ogóle będzie możliwe. Zadbaj jednak o to, by nie były to jedyne pytania, jakie będziesz miała do rekrutera. W ten sposób pozostawisz po sobie wrażenie osoby zainteresowanej pracą, a nie tylko odhaczaniem kolejnych godzin w biurze.

Skup się na swoich kompetencjach

Dostrzegam często pokusę wśród kandydatek, które zakochały się w roli mamy, żeby podkreślać, jak bardzo rozwinęły się dzięki macierzyństwu. Kwestie logistyczne i organizacyjne mają w małym palcu, bo spakowanie rodziny z dzieckiem na wakacje, to dopiero jest wyzwanie. Umiejętności przekonywania rosną z każdym posiłkiem, kiedy trzeba namówić małego niejadka do kilku łyżek obiadu. I żeby nie było, ja sobie doskonale zdaję sprawę, jak ważne są te umiejętności w życiu każdej mamy.

Choć jestem zdania, że macierzyństwo nas rozwija i hartuje, nie jestem zwolenniczką opowiadania o tym podczas rozmów kwalifikacyjnych. Dlaczego? Ponieważ to, co się sprawdza w domu, niekoniecznie musi się sprawdzić w firmie. Często się nawet nie sprawdza. Poza tym należy pamiętać, że jesteśmy na spotkaniu biznesowym i chcemy pokazać swoją profesjonalną stronę. Jeszcze inna kwestia dotyczy tego, że wśród rekruterów czy menedżerów mogą znaleźć się osoby, które nie mają / nie chcą / nie mogą mieć dzieci. Włączanie wątków prywatnych w takiej sytuacji może zadziałać na naszą niekorzyść. Bardzo mocno rekomenduję, żeby jednak trzymać się tematu spotkania i opowiadać raczej o kwestiach merytorycznych.

Zwróć uwagę na to, by dobrze przygotować się do takiej rozmowy. Zwłaszcza, jeśli to jedna z pierwszych rekrutacji po urlopie macierzyńskim. Kluczowe może okazać się przypomnienie sobie, czym dokładnie zajmowałaś się w poszczególnych miejscach pracy. Skoncentruj się na tym, jakie posiadasz kompetencje, by osiągać sukcesy na stanowisku, na które aplikujesz. Przeczytaj uważnie opis stanowiska i przygotuj sobie odpowiedź na pytanie: dlaczego jesteś dobrą kandydatką? Które z posiadanych przez Ciebie umiejętności, które doświadczenia zawodowe mogą się okazać cenne dla tego pracodawcy? Poradnik i rozpisane poszczególne kroki jak się przygotować znajdziesz TUTAJ.

Chwal się sukcesami zawodowymi

Z doświadczenia wiem, jak trudno mówi się o swoich osiągnięciach. Co więcej, kiedy mamy przerwę w pracy zawodowej i trzeba opowiedzieć o tym, jakie odnosiłyśmy sukcesy, często trudno przypomnieć sobie coś spektakularnego. W takich sytuacjach kobiety sięgają więc po to, co jest najbliżej ich serca i zaczynają opowiadać o rodzinie.

Uwierz mi, że nawet ja, która jestem mega dumna z mojego dziecka, nie chcę słyszeć od kandydatek podczas rozmowy o pracę, że rodzina to ich największe osiągnięcie. Pamiętaj o celu i kontekście tego spotkania – chcesz przekonać daną firmę, że będziesz dla nich dobrym pracownikiem. Jesteś pytana o kwestie z życia zawodowego. Jeśli jednak nawet podczas rozmowy o pracę mówisz o rodzinie w kategorii swoich osiągnięć, łatwo będzie wysnuć wniosek, że Twoje zaangażowanie w powierzone zadania nie będzie zbyt wysokie lub, co gorsze, że nie masz na koncie żadnych wartych opowiedzenia sukcesów.

Dlatego poświęć dłuższą chwilę, żeby o tym pomyśleć. Przypomnij sobie, z czego w swoim życiu zawodowym możesz być dumna, jakie cele realizowałaś, jakie projekty kończyłaś z sukcesami. Najlepiej zrób listę dla dwóch czy trzech ostatnio zajmowanych stanowisk. Będzie Ci wtedy dużo łatwiej odpowiedzieć, kiedy takie pytanie pojawi się na spotkaniu.

A jeśli się nie pojawi? O sukcesach warto opowiadać niezależnie od tego, czy pada dokładnie w ten sposób sformułowane pytanie. Wystarczy wspominać o nich podczas opowiadania o tym, czym zajmowałaś się w poszczególnych miejscach pracy.

Nie na każde pytanie musisz odpowiadać

Pamiętaj, że istnieje kategoria pytań zakazanych podczas rozmów kwalifikacyjnych. Rekruterzy i menedżerowie nie mogą pytać Cię o Twoje poglądy polityczne, kwestie wiary, orientacji seksualnej, pochodzenia rasowego, a także… plany rodzinne. Pytania o to, czy planujesz zajść w ciążę, czy masz męża, kiedy będziecie chcieli powiększyć rodzinę i ile planujecie mieć dzieci są ABSOLUTNIE niedozwolone.

Kiedy spotkanie prowadzi przedstawiciel HR, prawdopodobieństwo że takie pytania się pojawią, jest bardzo niskie. Rekruterzy w większości świetnie zdają sobie sprawę z obowiązujących przepisów prawa i nie poruszają zakazanych kwestii. Inaczej mogą wyglądać rozmowy w mniejszych firmach, gdzie spotkania rekrutacyjne najczęściej prowadzą sami menedżerowie. Dlatego miej świadomość, że nie musisz odpowiadać na pytania tego rodzaju.

Jak to zrobić kulturalnie? Sama najprawdopodobniej użyłabym sformułowania “Nie widzę związku między tym pytaniem a stanowiskiem, o którym rozmawiamy“. Możesz też powiedzieć, że przedmiotem dzisiejszego spotkania są Twoje kwalifikacje, a nie plany rodzinne i na tym wolałabyś się skupić. Nie obawiaj się reakcji pracodawcy. Jeśli zareagujesz spokojnie i z uśmiechem, a nie nerwowo i z oburzeniem, nie powinno to mieć wpływu na wynik rozmowy.

Pomyśl, czy to na pewno praca dla Ciebie

A co jeśli pracodawca będzie drążył i wymagał zapewnienia, że życie rodzinne nie będzie kolidować z pracą? Co jeśli Cię odrzuci przez to, że jesteś mamą? Co jeśli…? Wiele takich pytań dostaję od mam. I zawsze odpowiadam to samo: nie zawsze będziesz najlepszym wyborem dla pracodawcy. Musisz sobie zdawać z tego sprawę.

Dlatego warto już na etapie czytania oferty pracy zastanowić się, czy to na pewno dobre dla Ciebie stanowisko / branża / firma. Dla przykładu, jeśli jesteś mamą, która jeszcze karmi piersią, to praca wymagająca częstych, kilkudniowych wyjazdów służbowych może zwyczajnie nie być dla Ciebie odpowiednia. Jeśli Twoje dziecko chodzi do państwowego żłobka, który jest czynny do godziny 16, to może być bardzo trudno zorganizować się w taki sposób, by pracować w systemie 12-godzinnym lub zmianowym. Niektóre firmy preferują dłuższą pracę od poniedziałku do czwartku, by w piątek pracować tylko pół dnia. Czy taki system pracy będzie dla Ciebie możliwy do pogodzenia z macierzyństwem?

Każda sytuacja jest inna, każda rodzina ma inne potrzeby. Niektórzy mogą liczyć na pomoc dziadków, inni są zdani tylko na siebie. Musisz sama ocenić, jaka praca będzie dla Ciebie możliwa do pogodzenia z życiem rodzinnym.

Okiem rekruterki

Z perspektywy rekruterki przyszły mi do głowy jeszcze dwie myśli.

Po pierwsze pamiętaj, że na wybór kandydata/tki do zatrudnienia na danym stanowisku wpływa bardzo wiele czynników. Oprócz Twoich kwalifikacji i dopasowania do stanowiska, jest też kwestia konkurencji. Choć czasem może Ci się wydawać, że nie zostałaś wybrana ze względu na swoją sytuację rodzinną czy oczekiwania względem godzin pracy, prawda może być i najczęściej jest, zupełnie inna. Zwykle po prostu firma znajduje kanydata/kę lepiej pasującą na to stanowisko lub do danej organizacji.

Druga sprawa, to że w 95% moich rozmów z kobietami nie pojawia się w ogóle wątek rodziny. Najczęściej w momencie zatrudnienia nie wiem nawet czy wybrana kandydatka ma rodzinę czy też nie. Dla mnie to zupełnie nie ma znaczenia, ponieważ kluczem wyboru są kompetencje i dopasowanie do stanowiska i firmy. Niemniej jednak wiem, że dla mam to stresujące kwestie. Zwłaszcza w momencie, gdy decydują się podjąć nową pracę po przerwie maccierzyńskiej.

Dlatego chcę Ci powiedzieć, żebyś się nie martwiła. Pamiętaj, by podczas rekrutacji koncentrować się na kwestiach merytorycznych i chwalić się swoimi osiągnięciami zawodowymi. Nie popadaj w skrajności, ale jeśli potrzebujesz dopasować godziny pracy do swojego życia rodzinnego, zapytaj o taką możliwość. Nie musisz odpowiadać na pytania o swoje plany rodzinne, ale już na etapie aplikowania zastanów się, czy ta konkretna praca będzie możliwa do pogodzenia z macierzyństwem.

A jeśli… chcesz opowiedzieć o swoich doświadczeniach z rozmów rekrutacyjnych, podziel się w komentarzu 🙂

17 czerwca 2020 0 comment
4 FacebookTwitterPinterestEmail
Rozmowa kwalifikacyjna

Rozmowa kwalifikacyjna – po co zadawać pytania rekruterowi?

by asia 9 czerwca 2020

O tym, że Twój sukces na rozmowie kwalifikacyjnej zależy od tego, jak odpowiesz na pytania rekrutera, wie każdy. Bardzo niewielu wie jednak, że równie dużo zależy od tego, o co Ty zapytasz podczas spotkania.

Jak to? No właśnie. Dzisiaj trochę o tym, dlaczego warto (a nawet trzeba!) zadawać pytania rektuterom.


I jak to robić mądrze 🙂

Trochę filozofii

Zawsze traktuję rozmowę kwalifikacyjną jako dwustronny proces poznawania się i decyzji, czy nasze oczekiwania spotykają się w połowie drogi. Czy to, co mamy sobie nawzajem do zaoferowania jest atrakcyjne dla obu stron. Dlatego sądzę, że spotkanie rekrutacyjne ma służyć zarówno kandydatowi jak i firmie. Więcej o mojej filozofii pisałam TUTAJ.

Pracodawca zaprasza Cię, by zweryfikować Twoje doświadczenie i kwalifikacje, a także po to, aby Cię poznać jako człowieka. To spotkanie pozwoli mu ocenić Twoje dopasowanie do stanowiska, firmy i zespołu (więcej o tym, co jest oceniane napisałam TUTAJ).

Dla Ciebie to najlepszy sposób, by poznać firmę i ludzi, którzy w niej pracują. Ważne jest, by pozyskać jak najwięcej informacji, które finalnie mają ułatwić Ci podjęcie decyzji czy związać się z tą firmą na najbliższy czas. Jednym ze sposobów na zbieranie tych danych jest właśnie zadawanie pytań. Zarówno rekruterowi, jak i menedżerowi który miałby zostać Twoim szefem.

Aktywność popłaca

U wielu osób dostrzegam jeszcze przekonanie, że spotkanie rekrutacyjne ma służyć jednak tylko pracodawcy. Stawiają się one w pozycji kogoś, kto tylko odpowiada na pytania i zdaje się na “werdykt” firmy: zatrudnią mnie czy nie? Czasami z obawy, że nie wypada pytać, czasem z powodu onieśmielenia sytuacją, a czasami po prostu z braku wiedzy, że zadawanie pytań jest tak istotne.

Jestem gorącym zwolennikiem aktywnej postawy u kandydatów. Trzeba brać sprawy w swoje ręce, bo to do Ciebie należy decyzja, czy przyjmiesz daną ofertę. To Ty później będziesz ponosić konsekwencje złego wyboru – jeśli na przykład zadania na tym stanowisku lub zasady panujące w firmie nie będą Ci odpowiadać. Dlatego tak ważne jest, by wykorzystać szansę, jaką daje spotkanie i dowiedzieć się jak najwięcej.

Zaangażowanie ważna sprawa

Oprócz tego, że zadając pytania zbierasz informacje o potencjalnym pracodawcy i stanowisku, to dodatkowo pokazujesz swoje zaangażowanie i zainteresowanie tym procesem rekrutacji. Jak to? Przypomnij sobie, jak ostatnio opowiadałaś komuś znajomemu ważną dla Ciebie historię. Jak ta osoba reagowała? Czy zadawała Ci dodatkowe pytania, a może w ogóle nie skomentowała tego, o czym mówiłaś? Po czym poznałaś, że jest zainteresowana Twoją opowieścią?

Rozmowa kwalifikacyjna to nadal rozmowa, zatem obowiązują w niej podobne zasady. Żeby obie strony miały poczucie, że tej drugiej zależy, każda musi włożyć trochę swojego zaangażowania. Naturalne jest, że rola rekrutera poniekąd wymusza na nim/niej zainteresowanie Tobą i Twoimi kwalifikacjami. Jeśli jednak zależy Ci na danej pracy, dobrze jest pokazać to podczas spotkania, zadając dodatkowe pytania.

Czemu to takie ważne? Pamiętaj, że na podstawie tego, jak podchodzisz do procesu rekrutacji oraz jak zachowujesz się podczas spotkania, pracodawca próbuje ustalić, jakim będziesz pracownikiem. Jeśli już na tym etapie jesteś zaangażowana i zainteresowana tematem oraz firmą, jest duża szansa, że w pracę także będziesz się angażować. A zaangażowany pracownik to skarb!

Pytania lepsze i gorsze

Można by odnieść wrażenie, że nie ma większego znaczenia, jaka będzie treść pytania. Nie daj się jednak zwieść. Zdarzają się kandydaci, którzy chyba gdzieś przeczytali o tym, że warto pytać, ale nie przeanalizowali dokładnie tego tematu. Po czym ich poznaję? Po tym, o co pytają. Głównie ciekawią ich kwestie godzin pracy czy dodatkowych benefitów. W ten sposób pokazują, że bardziej niż zadania na danym stanowisku interesuje ich, jak długo będą musieli się nimi zajmować i jakie dodatkowe korzyści będą z tego mieć.

Oczywiście pytania o benefity czy godziny pracy nie są czymś złym samym w sobie. Chodzi bardziej o to, by nie były jedynymi pytaniami, które zadajesz na spotkaniu. Zaangażowany pracownik interesuje się pracą, którą wykonuje, a nie tym, o której wreszcie będzie mógł wyjść do domu.

O co warto pytać?

Przede wszystkim pytaj o to, co jest związane z zadaniami, jakie miałabyś wykonywać. Zanim podam Ci konkretne przykłady, zachęcam żebyś sama zastanowiła się, co tak naprawdę Cię interesuje w kontekście danego stanowiska. Jakich informacji potrzebujesz, by stwierdzić czy to jest praca i firma dla Ciebie? Na czym Ci najbardziej zależy? Co sprawi, że będziesz chętnie wstawać rano i szykować się do wyjścia?

I zdaję sobie sprawę, że czasami to, co robimy w pracy może być mało fascynujące. Nie każda praca będzie pracą marzeń, nie do każdej będziemy lecieć jak na skrzydłach. To normalne. Nawet jeśli Twoim priorytetem jest po prostu zarobić na utrzymanie swojej rodziny, warto wykrzesać z siebie odrobinę zaangażowania. Bo jeśli rzeczywiście zależy Ci na tym, by otrzymać ofertę z danej firmy, to przygotowanie kilku pytań, pokazujących, że jesteś naprawdę zainteresowana, chyba nie jest wielkim kosztem?

Jakie pytania można zadać? Wiele zależy od profilu stanowiska, na jakie aplikujesz, ale mam dla Ciebie kilka przykładów, którymi możesz się zainspirować:

Jak wygląda przykładowy dzień w takiej pracy?
Z jakimi wyzwaniami mierzą się na co dzień osoby na tym stanowisku?
W jak dużym zespole pracują?
Z czego są rozliczane, jakie mają cele do zrealizowania?
Jakie są aktualne projekty, w których bierze udział osoba na takim stanowisku?
Jak wygląda proces wdrożenia do pracy? Czy są przewidziane jakieś szkolenia wprowadzające?

Które kompetencje opisane w ogłoszeniu są dla Państwa kluczowe?

Oczywiście, sprawy związane z logistyką też mogą być dla Ciebie ważne i warto o nich porozmawiać na spotkaniu. Jeśli zależy Ci na przykład na określonych godzinach pracy, bo masz już wypracowany system zaprowadzania i odbierania dziecka z przedszkola, to także możesz o to dopytać. Podobnie w przypadku potrzeby pracy zdalnej, kwestii podróży służbowych czy nadgodzin. Postaraj się jednak położyć większy nacisk na tematy dotyczące samej pracy.

Powodzenia!

Mam nadzieję, że teraz już wiesz dlaczego Twoje pytania są tak istotne. Pamiętaj o tym, żeby przygotować się do rozmowy. Spróbuj przemyśleć wcześniej o co zapytasz rekrutera. Możesz to sobie także zapisać i na spotkaniu posłużyć się notesem, by niczego istotnego nie pominąć.

A jeżeli niedługo czeka Cię rozmowa kwalifikacyjna i potrzebujesz pomocy, na co jeszcze zwrócić uwagę przed spotkaniem -> pobierz bezpłatny poradnik TUTAJ.

Trzymam za Ciebie kciuki! Na pewno dasz sobie radę 🙂

fot. Unsplash

9 czerwca 2020 3 komentarze
2 FacebookTwitterPinterestEmail
MacierzyństwoPraca i rozwój

Powrót do pracy? 5 rad od mam, które mają to za sobą!

by asia 6 czerwca 2020

Temat powrotu do pracy kołacze się w mojej głowie od jakiegoś czasu. Ostatnio nawet śniło mi się, że sama wróciłam już do biura. Rozmawiając z kobietami na różnych etapach urlopu macierzyńskiego, dużo słucham o obawach, z jakimi się borykają. Czy dadzą sobie radę po powrocie? Czy powrót to w ogóle dobry pomysł? Jak poradzą sobie ich dzieci?

Z tego powodu postanowiłam zapytać mamy, które już jakiś czas temu wróciły do pracy, jakich rad mogłyby udzielić tym z nas, które są jeszcze przed tym ważnym dniem. Bo po co wyważać otwarte drzwi, skoro można nauczyć się czegoś od osób, które miały już szansę wyciągnąć swoje wnioski.

Oto, czego się dowiedziałam.

1. Nie martw się o swoje dziecko

Nie wiem czy jest taka mama, która obwieszczając zamiar powrotu do pracy nie usłyszała przynajmniej raz “a co będzie z dzieckiem?!” albo “oddasz takiego malucha do żłobka?”. To chyba jedna z najczęstszych reakcji otoczenia. Jakbyśmy same nie miały wystarczająco wielkich wyrzutów sumienia z powodu tego, że nie będzie nas 24h na dobę przy naszym potomku. Co ciekawe, mamy, z którymi rozmawiałam, najczęściej odwoływały się właśnie do tej obawy.

Jeśli naprawdę miałabym dać innym mamom tylko jedną radę, to myślę, że powiedziałabym, żeby nie słuchały albo po prostu nie czuły się winne, słuchając tego, co mówią inni. Wszystkim babciom, ciociom, sąsiadkom czy innym matkom, które do pracy nie wróciły może się wydawać, że posiadły już wszelką mądrość, ale to my same najlepiej wiemy, co jest dobre naszych dzieci. I że wbrew pozorom taki maluch doskonale adaptuje się do nowych sytuacji. Sama dość szybko zaczęłam doceniać to, że mój synek uczy się od innych i jak się niesamowicie dzięki temu rozwija. Moim zdaniem po powrocie do pracy, spędza się z dzieckiem czas intensywniej i chętniej niż spędzając z nim 24h. 

Monika, mama Antosia

Mój największy ból przy powrocie dotyczył tego, że będę musiała „zostawić” dziecko i oddać je do żłobka. Długo mi się wydawało, że nikt się nie zaopiekuje moim synkiem tak dobrze, jak ja i że robię mu krzywdę w ten sposób. Szybko zmieniłam zdanie, jak zobaczyłam, że mój syn zaczął się bardzo fajnie rozwijać i robić dużo rzeczy, na które ja bym z nim nie wpadła albo nie miałabym do nich cierpliwości. Także moja rada byłaby taka, żeby mamy nie miały wyrzutów sumienia z tego powodu. Posłanie (a nie zostawienie czy oddanie!) dziecka do żłobka czy przedszkola wyjdzie naszym dzieciom na dobre, bo bardzo dużo się tam nauczą!

Edyta, mama Ignacego

Naprawdę nie doceniamy zdolności adaptacyjnych maluchów. To tylko w naszej głowie jest wizja, że ciężko im się odnaleźć. Przynajmniej u mnie okazało się, że dziecko wymagające i wrażliwe, z zaawansowaną “mamozą”, jest uśmiechnięte, wyspane, lepiej je. Mimo mojej nieobecności w ciągu dnia.

Ula, mama Zosi

Bardzo mnie tym dziewczyny uspokoiły. Bo choć na poziomie świadomym wiem, że mama nie zapewni dziecku takich możliwości rozwoju społecznego jak inne dzieci, to gdzieś ta obawa też we mnie jest. Że coś mnie ominie. Że mój syn nie będzie miał takiej opieki, jaką ja bym mu zapewniła.

Mam poczucie, że zyska przy tym coś ważnego. Przede wszystkim dzieci bardzo szybko uczą się od siebie nawzajem. Widziałam mnóstwo przykładów, kiedy maluch po kilku tygodniach w żłobku lub przedszkolu nabierał takiego rozpędu rozwojowego, że było to aż nieprawdopodobne. Poza tym budują się wtedy pierwsze przyjaźnie i pojawiają się różne związane z tym wyzwania. Zwłaszcza dla pierwszego dziecka, które ma sto procent uwagi rodzica, cenną lekcją będzie nauka zasad panujących w społeczeństwie. To też szansa dla takiego malca, by poznawać świat w sposób, którego ja bym chyba sama nie była w stanie mu zapewnić.

2. Daj sobie czas

Druga rzecz, jaką usłyszałam też bardzo dała mi do myślenia. Zwłaszcza dlatego, że odkąd pamiętam byłam prymuską. W szkole czy w pracy, dawałam i daję z siebie wszystko. I wiem, że będę od siebie wiele wymagać po powrocie. Może nawet będę czuła się zobowiązana udowodnić wszystkim dookoła, że jestem nadal tak samo zaangażowanym pracownikiem, jak przed pojawieniem się malucha.

To, co mnie trochę zgubiło to chęć powrotu od razu na 100%, bez dania sobie czasu na wdrożenie. Wszystko chciałam nadrobić na już, a zaległości było dużo. Myślę, że przez pierwszy miesiąc jechałam na 150% swoich możliwości. Byłam bardzo zmęczona, dlatego patrząc wstecz powiedziałabym sobie:  “Zwolnij, to może poczekać”. Najśmieszniejsze jest to, że to ja sama narzuciłam sobie takie szalone tempo, nikt ode mnie tego nie wymagał.

Myślę, że macierzyństwo zmieniło moje podejście do pracy. Zdecydowanie nie mam już czasu na pracę, poza pracą. Mam też więcej cierpliwości, praktycznie nie miewam dni w których ogarnia mnie “niechcemisię” i odczuwam mniej stresu, bo łatwiej mi zachować zdrowy dystans.

Ula, mama Zosi

Z mojej perspektywy trzeba przestać się bać ze jako mamy jesteśmy mniej wydajne i musimy się wykazywać od początku (szczególnie w korpo).

Agata, mama Kacpra

Ta część może być dla mnie sporym wzywaniem. Ale jest szansa, że mając z tyłu głowy te mądre rady od Uli i Agaty, będzie mi trochę łatwiej zadbać o ten czas na rozgrzewkę i rozbieg. Zanim wskoczę na pełne obroty. Bo przecież to, że wskoczę, nie podlega żadnej dyskusji.

3. Zaplanuj priorytety

Jednym z powodów, dlaczego tyle swojej uwagi poświęcam myślom o powrocie do pracy jest fakt, że lubię być przygotowana. Określenie “lubię” nie oddaje do końca, jak bardzo bycie przygotowaną jest dla mnie ważne. Powinnam chyba napisać, że POTRZEBUJĘ być przygotowana. Dlaczego? Żeby czuć się pewnie, żeby łatwiej odnaleźć się w nowej sytuacji. Rada, którą dostałam od Basi bardzo się w to wpisuje.

Niektórzy ludzie będą oczekiwali, że po twoim powrocie nic się nie zmieni. Zrób więc listę zadań dodatkowych, których się podejmowałaś. Zdecyduj w co się chcesz nadal angażować, a w co już nie. Ustal priorytety. Twój czas się nie wydłuży, więc zanim wrócisz uzgodnij ze sobą, jak chcesz aby wyglądały Twoje zadania w pracy. To banalne, ale nie możesz funkcjonować jak przed narodzinami dziecka. Twój świat się zmienił, to normalne że musi zmienić się też trochę twoje podejście do pracy.

Basia, mama Artura i Krzysia

No właśnie. Słowa o tym, że nie możemy już funkcjonować tak, jak przed pojawieniem się dziecka były dla mnie bardzo poruszające. Bo znowu, na poziomie świadomym wszystko to wiem, ale kiedy górę biorą schematy, może nie być łatwo poskromić swoje zapędy. Tak jak pisałam w swoich refleksjach o powrocie do pracy (TUTAJ), jestem mamą od niedawna, a sobą całe życie. Dlatego przemyślenie sobie tego, co może się zmienić po powrocie będzie ważną częścią moich przygotowań.

4. Nie martw się jak to wszystko pogodzisz

Nie wiem, jak Ty, ale ja mam serio tendencję do martwienia się. Wyobrażam sobie czasami różne scenariusze, oczywiście niezbyt pozytywne, zastanawiam się, jak to będzie. Z tego, co słyszę z różnych stron – takich mam jest bardzo wiele. I pomijam tutaj oczywisty wątek martwienia się o swoje dziecko, ale bardziej o to, czy damy sobie radę. Czy uda nam się pogodzić te różne role życiowe? Czy nie “zawalimy” w którejś z nich?

Ja miałam też obawy jak pogodzę bycie rodzicem, ogarnięcie domu i pracę… Dzisiaj mogę już z całą pewnością powiedzieć, że da się – przynajmniej przy jednym dziecku nadal można mieć domowe obiadki i 5 minut dla siebie. Skoro ja dałam radę, Ty też na pewno sobie z tym poradzisz. Jest w nas, kobietach, coś niesamowitego – im więcej rzeczy mamy na głowie, tym lepiej nimi żonglujemy.

Agata, mama Kacpra

Trudno się z tym nie zgodzić. Wiele razy tego doświadczyłam, że kiedy do zrobienia było niewiele, jakoś ciężko było mi się zmobilizować, a kiedy lista pękała w szwach – kolejne punkty odhaczałam bez większego problemu. Ale bycie mamą pracującą to duże wyzwanie. Trochę trudno się nie martwić, jak to będzie…

W rozmowie z Ulą przyznałam się też do tych obaw. I jej odpowiedź – że na pewno będzie lepiej niż przewiduję, przypomniała mi o pewnym psychologicznym zjawisku, którego wszyscy doświadczamy. Nasze mózgi potrafią kreować tak niesamowicie mroczne scenariusze, że rzeczywistość rzadko kiedy je realizuje. Przypomnij sobie – kiedy sytuacja potoczyła się naprawdę tak tragicznie, jak przewidywałaś? Ja nie jestem w stanie przywołać ani jednej takiej sytuacji.

I to jest bardzo optymistyczna myśl. Miej nadzieję na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze. To najgorsze nigdy się nie wydarzy, ale jeśli będziesz przygotowana na to, poradzisz sobie z każdą inną wersją scenariusza.

5. To Twój czas! Wykorzystaj go.

Na koniec zostawiłam radę, która poruszyła mną w trochę inny sposób. Nie dotyka ona obaw i zmartwień, ale robi miejsce dla mojej ekscytacji powrotem. Bardzo mnie ucieszyła taka odpowiedź od Kasi.

Gdybym mogła dać radę powracającej do pracy mamie, powiedziałabym “To Twój czas! Nie bój się nowego, wykorzystaj go dla siebie. Pora skupić się na sobie, nie myśl o dziecku, bo na pewno zapewniłaś mu najlepsza opiekę. Wszystko będzie ok, potraktuj to jako czas na własny rozwój, gdy wrócisz będziesz szczęśliwa tylko daj sobie to poczuć nie mając wyrzutów sumienia.”
Ogólnie jeśli planują dopiero, ale się zastanawiają to oczywiście ja mówię stanowcze “do it!” To jest świetne uczucie powrócić. Ja się nie bałam w ogóle, normalnie oddaliśmy Hanię do żłobka bez wyrzutów sumienia. Oczywiście myślałam o niej, jak sobie radzi i co u niej. Ale ogólnie na czas pracy wyłączałam ” mamę” a włączałam “pracownicę”. To u mnie bardzo fajnie działało.

Kasia, mama Hani

I myślę sobie, że to cudowne podejście – zrobić wreszcie trochę miejsca dla siebie w tym wszystkim. Chyba to też jeden z powodów, dla których cieszę się myślą o powrocie. Bo w biurze nie będę już mamą, będę trochę bliżej dawnej siebie. Będę kompetentnym HRowcem, menedżerem, HR Business Partnerem, będę realizować swoje zadania i projekty, będę wykorzystywać całą swoją wiedzę i potencjał intelektualny. Znowu będę rozwijać skrzydła na zupełnie innym polu niż macierzyństwo. I to jest wspaniała wizja. To będzie mój czas.

Rada bonusowa

I na tym miał się zakończyć mój tekst, ale napisała do mnie kolejna mama. Jej rada skłoniła mnie, by popatrzeć na to wszystko z jeszcze innej perspektywy.

Jeszcze zdążysz policzyć te wszystkie excele, wdrożyć projekty – nie ta firma to inna – rynek pracy będzie dalej istniał za 3 lata. Ale dziecko jest małe i “Twoje” tylko przez bardzo krótki wycinek Twojego życia. Pamiętaj o tym.

Aga, mama Heli

To dla mnie ważny głos. Z jednej strony, żeby nie zatracić się w tej pracy, nie stracić z oczu tego, co najważniejsze i niepowtarzalne. Z drugiej, żeby mamy, które nie czują takiej ekscytacji na myśl o powrocie jak ja, znalazły w tym tekście coś dla siebie. Bo niezależnie od tego, co wybierasz – powrót czy zostanie z dzieckiem, najistotniejsze jest, byś z tą decyzją czuła się dobrze.

Która rada najmocniej do Ciebie przemówiła? A może jest coś, co chciałabyś dodać z własnego doświadczenia?

6 czerwca 2020 0 comment
1 FacebookTwitterPinterestEmail
Praca i rozwój

Dlaczego rekrutacje trwają tak długo?

by asia 3 czerwca 2020

Każdy, kto kiedyś szukał pracy wie, że rekruterzy potrafią odpowiadać na wysłane CV po dłuższym czasie. Często też zdarza się, że od spotkania do ostatecznej decyzji firmy mija kilka tygodni. Z rozmów z kandydatami i ze znajomymi wiem, że jest to bardzo frustrujące. Z jednej strony się nie dziwię, z drugiej – mając świadomość, jak wygląda proces od kuchni, nie dziwi mnie też, dlaczego to tyle trwa.

Dlatego pomyślałam, że warto trochę opowiedzieć o tym, z czego może wynikać to, że niektóre rekrutacje trwają tak długo. Bo wbrew pozorom, nie z powodu lenistwa pracowników HR czy ich złośliwości.

Rekordowy czas od złożenia CV do telefonu z zaproszeniem na spotkanie, którego sama doświadczyłam jako kandydatka, to – UWAŻAJ – 3 lata! Serio! Byłam porządnie zszokowana kontaktem z tamtej firmy, bo w międzyczasie zdążyłam znaleźć nową pracę, kilkukrotnie w niej awansować i zajść w ciążę.

Proces w pigułce

Kiedy 8 lat temu miałam pierwszą rozmowę o pracę w HR i padło podczas niej pytanie, jak wygląda proces rekrutacji, nie miałam pojęcia, że tak trudno jest go wystandaryzować. Jakie będą jego etapy i ile będą trwać zależy zarówno od obszaru, do jakiego rekrutujemy jak i menedżera, dla którego szukamy pracownika oraz samych kandydatów. Oczywiście są pewne części wspólne i trochę o nich opowiem, musisz mieć świadomość licznych wyjątków od tej reguły.

Zaczyna się od tego, że menedżer, który potrzebuje pracownika w swoim zespole zgłasza się do nas i wspólnie tworzymy opis stanowiska. HR publikuje ogłoszenie na jednym lub kilku znanych portalach z ofertami pracy i czekamy na spływ aplikacji kandydatów. W ciągu standardowych 30 dni publikacji, w zależności od stanowiska, otrzymujemy od kilku do nawet kilku tysięcy życiorysów.

Pierwszej selekcji CV rekruter dokonuje w oparciu o ustalone kryteria oceny dopasowania profili kandydatów do tego oczekiwanego. Następnie przekazuje wybrane życiorysy menedżerowi i to po jego stronie leży decyzja, kogo finalnie zobaczymy podczas spotkania.

Etapów rozmów może być kilka, mogą wystąpić dodatkowe testy, próbki pracy czy sesja Assessment Center. Każdy z nich dodatkowo wydłuża proces rekrutacji. Po spotkaniach i dodatkowych etapach ze wszystkimi wstępnie wybranymi kandydatami podejmowana jest decyzja, komu złożymy ofertę współpracy. Jak długo trwają formalności po stronie pracodawcy? To zależy między innymi od tego, jaka jest procedura w danej firmie, jaka jest ścieżka decyzyjna i ile osób się na niej znajduje. W praktyce – od kilku godzin w przypadku mniejszych firm, do nawet kilkunastu dni w większych korporacjach. Im więcej osób decyzyjnych na ścieżce, im mniejsza ich dostępność, tym trwa to dłużej.

Perspektywa rekrutera

Zazwyczaj jeden Specjalista ds. Rekrutacji prowadzi w tym samym czasie od kilku do kilkunastu procesów rekrutacyjnych. Zdarza się, że bywa ich nawet więcej niż 20. Często są one bardzo różnorodne pod względem obszaru, do którego szukamy, ale przede wszystkim mają różne priorytety. Łatwo się domyślić, że wszystkie nie mogą być tak samo ważne.

Dodatkowo każdy proces może być na innym etapie, każdy może mieć inną dynamikę. Jedne udaje się zamknąć dosyć szybko, inne mogą trwać wiele miesięcy, zanim znajdziemy właściwego kandydata. Niektóre składają się z wielu etapów, w przypadku innych udaje się zgromadzić wszystkich decydentów na jednym spotkaniu i proces trwa dużo krócej. Na niektóre ogłoszenia odpowiada nam bardzo wielu kandydatów, a w przypadku innych musimy włączyć też bezpośrednie poszukiwania. Nie ma złotej reguły, która działałaby w przypadku każdej rekrutacji.

Podział ról

Wbrew pozorom nie rekruter jest najważniejszą osobą w procesie. Tak, jak wspomniałam wcześniej nasze, działania, są podejmowane w odpowiedzi na zapotrzebowanie zgłoszone przez menedżerów. To z nimi ustalane są kryteria pierwszej selekcji, a także wybór kompetencji, jakie będą oceniane podczas spotkania.

Po co w tym wszystkim HR? Żeby doradzić, zarekomendować, pomóc w ocenie kwalifikacji kandydata. Nasze doświadczenie w pracy z ludźmi i rozmowach z kandydatami sprawia, że obserwacje i wnioski, które wyciągamy po spotkaniach są bardzo cenne dla menedżerów. Nie zliczę, ile razy dostawałam podziękowania od moich klientów wewnętrznych właśnie za pomoc w wyborze właściwej osoby o poszukiwanych kompetencjach.

Priorytety

Jednym z pierwszych powodów, dlaczego niektóre rekrutacje trwają tak długo to kwestia nadanych im priorytetów. W związku z tym, jak wiele procesów prowadzi zwykle jednocześnie rekruter, może to oznaczać szukanie nowych pracowników dla kilkunastu menedżerów w tym samym czasie.

Dlatego musimy nadawać priorytety. Niektóre rekrutacje są pilniejsze niż inne, takimi więc zajmujemy się w pierwszej kolejności. Oznacza to, że selekcja aplikacji, które spłynęły w mniej pilnych procesach czeka dłużej i już tutaj możemy mieć początek opóźnienia.

Każdy potrzebuje urlopu

Kolejna sytuacja, która wydłuża czas od złożenia aplikacji do zaproszenia na spotkanie, to po prostu urlopy. Zwłaszcza w okresie wakacji, świąt lub ferii, które w rekrutacjach są tak zwanym sezonem ogórkowym. W każdej firmie ludzie korzystają z dni wolnych od pracy – zarówno w HR, jak i wśród menedżerów odpoczynek jest niezbędny. Aby czas naszej nieobecności nie był do końca stracony, często publikujemy ogłoszenia przed urlopem, żeby kandydaci mogli aplikować, kiedy my będziemy poza biurem. W ten sposób po powrocie możemy od razu zabrać się do selekcji CV.

Wiele razy zdarzyło mi się, że menedżer, dla którego rekrutowałam znikał na urlop zaraz po moim powrocie do pracy, co sprawiało, że nie mógł nawet rzucić okiem na wybrane przeze mnie życiorysy. W skrajnych przypadkach – dwa tygodnie mojego urlopu, później dwa tygodnie urlopu menedżera i już mija miesiąc odkąd złożyłeś swoją aplikację. Zanim menedżer nadrobi zaległości, może minąć kolejny tydzień. Dlatego znów podkreślam, że nie każdy proces rekrutacji ma najwyższy priorytet i dlatego może się to tak rozciągać w czasie.

Ilość kandydatów

Zdarza się również i tak, że Twoje CV może pojawić się w systemie rekrutacyjnym firmy w momencie, kiedy trwają już rozmowy z kandydatami. Ogłoszenia zwykle publikowane są na 30 dni, a jeśli proces ma wysoki priorytet, to selekcja życiorysów zaczyna się już po tygodniu. Jeżeli do chwili Twojej aplikacji pracodawca spotkał już kilku pasujących do profilu kandydatów, może Twojego CV nawet nie otworzyć. Może też, mimo otworzenia, nie zadzwonić do Ciebie.

Czy Twoje szanse spadają wtedy do zera? Jasne, że nie – bardzo często kandydaci zmieniają zdanie, rezygnują z udziału w danym procesie, bo na przykład dostali już ofertę z innej firmy lub zmieniają swoje plany zawodowe. W takiej sytuacji sięgamy z powrotem do bazy CV i sprawdzamy, czy są tam jeszcze aplikacje pasujące do naszych wymagań na danym stanowisku. W ten sposób także możesz otrzymać telefon od rekrutera po dłuższym czasie od wysłania swojego życiorysu.

Oczekiwanie na wyniki

No dobrze, ale dlaczego czasami mija kilka tygodni od spotkania, zanim otrzymam informację o wyniku rekrutacji? Bo wszędzie tam, gdzie w centrum zainteresowania jest człowiek, nie da się od linijki narysować procesu. A przynajmniej jest to bardzo trudne.

Przeciętnie, aby wybrać odpowiedniego kandydata rekruterzy i menedżerowie spotykają się z 8-10 kandydatami. Rzadko udaje się zgrać dostępność wszystkich zainteresowanych osób tak, by spotkania odbyły się w trakcie jednego tygodnia. Wiele razy miałam kandydatów, z którymi spotkania przesuwały się z tygodnia na tydzień – a to dlatego, że menedżer zachorował, potem kandydat miał jakąś kryzysową sytuację w pracy i nie mógł się wyrwać do nas na spotkanie, a czasem jeszcze na dodatek komuś po drodze zachorowało dziecko. I mamy już trzy tygodnie od pierwszego telefonu z zaproszeniem do faktycznego spotkania.

A w międzyczasie inni kandydaci czekają na wyniki. Bo może ten, z którym nie możemy się spotkać jest tym idealnie dopasowanym do stanowiska?

Oficjalna oferta

Choć mogłoby się wydawać, że kiedy już wybierzemy pasującego na nasze stanowisko kandydata, możemy od razu zaproponować mu pracę, tak niestety nie jest. W większości firm oferta dla kandydata, czyli w praktyce warunki płacowe (wynagrodzenie, system premiowy) i pozapłacowe (nazwa i poziom stanowiska, dodatkowe benefity), musi zostać zatwierdzona na wyższym szczeblu. Im bardziej złożona struktura organizacyjna pracodawcy, tym więcej osób i obszarów może brać udział w zatwierdzaniu oferty.

I tutaj też czasem borykamy się z urlopami, niedostępnością poszczególnych osób. Musisz mieć świadomość, że mimo najlepszych starań, czasem nawet w dużych firmach procesy nie są idealnie poukładane.

Rekruterzy często stają na głowie, by to wszystko przyspieszyć. Działy HR optymalizują procesy, próbują usprawniać wąskie gardła decyzyjności. Zależy nam przecież tak samo mocno jak menedżerom, by wybrany kandydat nie dostał w międzyczasie konkurencyjnej oferty, by nadal chciał pracować dla naszego pracodawcy. Nie zawsze jednak to się nam udaje. To są bardzo przykre momenty, kiedy dzwonię wreszcie do wybranej osoby, by zaproponować jej pracę, a ona już nie jest zainteresowana. Im większe nadzieje wiązaliśmy z danym kandydatem, tym smutniejszy jest taki koniec procesu. A dla nas wszystko zaczyna się od początku.

Nie trać nadziei

Mam nadzieję, że teraz już bardziej rozumiesz, z czego może wynikać długi czas oczekiwania – czy to na telefon z zaproszeniem, czy później na samą ofertę. Nie zniechęcaj się tym, nie załamuj, nie myśl źle o swoich kwalifikacjach czy kompetencjach rekrutera. Jeśli masz taką możliwość, daj sobie po prostu więcej czasu na szukanie i spotkania z pracodawcami. Cierpliwość w tym przypadku bardzo popłaca!

Jeśli chcesz podzielić się swoimi doświadczeniami z rekrutacji, które trwały wyjątkowo długo lub może wyjątkowo krótko – zapraszam Cię do tego serdecznie! Poniżej znajdziesz formularz do komentowania tego tekstu 🙂

fot. Unsplash

3 czerwca 2020 0 comment
2 FacebookTwitterPinterestEmail
MacierzyństwoPraca i rozwój

Czy to coś złego, że chcę wrócić do pracy?

by asia 30 maja 2020

Znam mamy, które w macierzyństwie znalazły całe swoje spełnienie. Takie, dla których pełen etat w domu z dzieckiem lub dziećmi jest spełnieniem marzeń. Znam też takie, które nigdy nie lubiły swojej pracy i nie musiały się dwa razy zastanawiać, jak tylko pojawiła się szansa, by stamtąd odejść i skupić się na rodzinie. Znam również mamy, które bardzo by chciały całkowicie oddać się opiece nad swoim potomstwem, ale nie pozwala im na to sytuacja finansowa, więc wracają do pracy. Na koniec są też mamy takie, jak ja – które kochają swoje dzieci, ale tęsknią za aktywnością zawodową i zamierzają do niej wrócić.

Mam głębokie poczucie, że żadna z tych dróg nie jest gorsza od pozostałych. Czemu więc czuję sie czasem tak rozdarta? Skąd moje wyrzuty sumienia? Czy będę złą mamą, wracając do pracy?

Brakujący puzzel

Zaczęłam tęsknić za pracą, jak tylko trochę od niej odpoczęłam. Ciąża z komplikacjami nie dała mi tutaj zbyt wielkiego pola do negocjacji terminu, w którym miałam zniknąć z biura. Wielu bliskich mi ludzi pukało się w czoło. Czy to normalne, żeby tęsknić za pracą? Za tym pędem, tymi wymaganiami, tym stresem? Dziewczyno, czytaj książki, oglądaj filmy, chodź na spacery i wysypiaj się na zapas! Gdzie tu w ogóle dylemat?

Jeszcze parę lat wcześniej sama tego nie rozumiałam. Kiedy moje koleżanki zachodziły w ciąże, sama im mówiłam, żeby korzystały z tego czasu, żeby odpoczywały, żeby się tak bardzo nie przejmowały pracą. I któregoś razu jedna z nich powiedziała mi coś, co mocno mną poruszyło. Wyobraź sobie, że nagle znika ogromny kawałek twojego życia. Robisz to, co lubisz i daje ci to dużo satysfakcji, a któregoś dnia budzisz się rano i tego po prostu nie ma. To jak utrata kawałka samej siebie. Oczywiście pod warunkiem, że naprawdę lubiłaś swoją pracę i stała się ona częścią twojej tożsamości.

I kiedy sama tego doświadczyłam, kiedy duży i ważny puzzel z napisem “praca zawodowa” zniknął z mojego obrazka, musiałam siebie zdefiniować na nowo.

Dobre pytanie

Zaczęłam to intensywnie analizować i zadawać sobie różne pytania. Dlaczego tak mi tej pracy brakuje? Nie chodzi przecież tylko o codzienne wchodzenie rano do biura, o spotykanie ludzi, których lubię. Za czym dokładnie tęsknię? Co takiego otrzymywałam tam każdego dnia, by nagle odczuć tak bolesny brak? Jakie potrzeby mogłam tam realizować, a nie są one realizowane teraz?

Dopiero pytanie o potrzeby zaskoczyło. Wtedy poczułam, że dotykam czegoś ważnego. Że jestem na dobrej drodze do odkrycia sedna sprawy.

Ludzie i wartości

Jedną z moich pierwszych myśli było, że brakuje mi ludzi. Każdego dnia byłam nimi maksymalnie otoczona, a teraz nagle świat skurczył się do męża, synka i grona najbliższych przyjaciół. Ale jak na coacha przystało, nie zatrzymałam się na tej odpowiedzi. Bo te kontakty z ludźmi też były sposobem zaspokojenia jakiejś potrzeby – jakiej? Co od nich dostawałam?

Chyba najwięcej radości przynosiły mi chwile, kiedy to ja mogłam kogoś obdarować. Kiedy to ja niosłam pomoc, znajdowałam potrzebne rozwiązania, naprowadzałam na lepszy sposób działania. Czułam się wtedy potrzebna. Czułam, że robię coś ważnego, że w jakimś sensie zmieniam świat. Przynajmniej ten dookoła mnie i moich klientów wewnętrznych czy pracowników. Bycie potrzebną i wywieranie wpływu – dwie ogromnie ważne dla mnie wartości.

Uświadomiłam sobie, że samo bycie wśród ludzi też sprawiało mi zawsze wielką przyjemność. Jestem zwierzęciem społecznym, bez dwóch zdań. Tęsknię za relacjami, za interakcjami na wyższym poziomie niż rozmowa z panią w sklepie czy na bazarku. Za kontaktem z dorosłymi i rozmowami na dorosłe tematy. Poważniejsze tematy. Częściowo to na pewno głód wyzwań intelektualnych, który zresztą towarzyszy mi teraz każdego dnia i który jest ewidentnie motorem do prowadzenia tego bloga. Poza tym relacje i interakcje z innymi ubogacają, pomagają spojrzeć inaczej na różne sprawy, zmuszają do refleksji.

Kwestia tożsamości

Miałam taki moment, że zaczęłam się zastanawiać, co jest ze mną nie tak, że macierzyństwo mi nie wystarcza. Może to jakiś defekt w mózgu? Bo przecież kocham mojego synka nad życie i jestem szczęśliwa, wdzięczna, że go mam. A jednak wciąż pragnę więcej.

W swoich rozważaniach doszłam do myśli, która napełniła mnie spokojem. Bo w sumie przez trzydzieści lat swojego życia (o matko, jak to w ogóle brzmi!) byłam kimś innym. Byłam zapracowaną, bardzo aktywną i zaangażowaną w pracę Asią. Asią otoczoną ludźmi, realizującą ambitne zadania i podejmującą się coraz to nowych projektów i wyzwań. Asią stale szukającą możliwości dalszego rozwoju. Co jest więc dziwnego w tym, że po urodzeniu dziecka nie zmieniłam się diametralnie? Chyba dziwne byłoby, gdybym nagle stała się zupełnie inną osobą. Moje życie wywróciło się do góry nogami, ale ani mój charakter, ani moje potrzeby aż tak się nie zmieniły.

Męczennica matka

Spotykam się często z takim społecznym oczekiwaniem, żeby jednak podporządkować całe życie bobasowi. Ba, żeby poświęcać się. Rezygnować z siebie. Nie cierpię takiego gadania i takiego myślenia. Nie cierpię go, bo ja przecież nie przestałam istnieć, nie utraciłam prawa do swoich własnych pragnień.

Nie zaliczę, ile razy słyszałam, że teraz to już się skończy latanie po świecie, picie ciepłej herbatki i chodzenie po restauracjach, skończy się życie na własnych warunkach. Teraz to się zacznie męczeństwo. A mi się niedobrze robi na myśl o męczeńskim macierzyństwie.

Jestem całym sercem przekonana, że to, jak wygląda nasze macierzyństwo jest w dużej mierze kwestią wyboru. Oczywiście poza sytuacjami, gdy dziecko jest bardzo chore i naprawdę życie rodziców jest pełne poświęcenia. W każdym innym przypadku można znaleźć balans między potrzebami dziecka i własnymi. Moim zdaniem nawet trzeba.

Nie chcę mierzyć mojego macierzyństwa ilością dokonanego poświęcenia, utraconych marzeń i zimnych herbat. Nie chcę patrzeć na moje dziecko z żalem, jak wiele fajnych chwil mnie przez niego ominęło. Kiedy stawiam mojego syna i jego potrzeby na pierwszym miejscu, dokonuję świadomego wyboru. Robię to ze spokojem i radością, bo wiem, że to jest teraz dla niego najważniejsze. Kiedy pojawia się chwila, by zadbać o własne potrzeby, też z niej korzystam. Zwykle bez większych wyrzutów sumienia. Dlaczego? Bo chcę być szczęśliwą i spełnioną mamą, bo wierzę, że tylko wtedy będę w stanie dać mojemu dziecku, to co najlepsze. Bo, choć brzmi to może banalnie, jestem pewna, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko!

Matka spełniona

Oczywiście, jak tylko zaczęłam mówić o planowanym za kilka miesięcy powrocie do pracy, znalazło się parę oburzonych głosów. Zostawić takiego malucha? To niepoważne! Do żłobka? Skandal! Niania? Obca kobieta będzie ci wychowywać dziecko? Nie boisz się, że ominą cię najważniejsze momenty jego życia? Nie ma tutaj rozwiązania satysfakcjonującego dla krytycznych obserwatorów mojego życia i moich decyzji.

Pogodziłam się już z tym, że nie dogodzę wszystkim. Dlatego nawet nie będę próbować. Tylko ja żyję moim życiem, więc muszę w pierwszej kolejności zadbać o siebie i moją rodzinę. Mam poczucie, że powrót do pracy będzie dla nas czymś dobrym. Że dzięki temu będę jeszcze lepszą mamą dla mojego syneczka. Że będę lepszą żoną, choć chyba już jestem całkiem fajną partnerką na życie. Dlaczego? Znowu to powiem – bo szczęśliwa i spełniona mama, to szczęśliwe dziecko.

Patrzę na powrót do pracy z radością i optymizmem. Wiem, że będzie mi ciężko rozstać się z młodym, ale postrzegam to jako szansę dla nas obojga. Dla mnie, by spełniać się na różnych polach, by zadbać o swój rozwój i potrzeby, które mogę realizować głównie w pracy. Dla niego, by nauczyć się tworzyć relacje społeczne z innymi, by budować w nim poczucie niezależności, by też mógł się w ten sposób rozwijać. Dla nas, żebyśmy po całym dniu tęsknoty za sobą, mogli się jeszcze bardziej cieszyć tym wspólnym czasem, jeszcze bardziej go doceniać i jeszcze lepiej wykorzystywać.

Czy jestem złą mamą, bo planuję powrót do pracy? Dziś już jestem pewna, że nie.

A Ty – tęsknisz za pracą? Planujesz wracać?
A może już wróciłaś – jak Ci z tym jest?

fot. Unsplash

30 maja 2020 2 komentarze
2 FacebookTwitterPinterestEmail
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4

ZAMÓW NEWSLETTER

ZAMÓW NEWSLETTER!

Znalazłaś ciekawe dla siebie tematy?

Koniecznie zamów mój newsletter!

Dzięki temu nie przegapisz żadnego wpisu :)

Dziękuję!

Pozostało jedynie wejść na swoją skrzynkę i potwierdzić zapis. Po tym już na pewno nic Cię nie ominie :)

.

O MNIE

O MNIE

Mama i HRka

Psycholog, coach, rekruter, doradca zawodowy, HR Business Partner i HR Manager. Wiele ról zawodowych i ta jedna prywatna, która dopełnia wszystkie - Mama.

Bądźmy w kontakcie

Facebook Instagram Linkedin Email

kategorie

  • Macierzyństwo (17)
  • Odskocznia (3)
  • Praca i rozwój (33)
  • Rozmowa kwalifikacyjna (9)

najnowsze wpisy

  • Czy przejście na słynne 7/8 etatu naprawdę ochroni Cię przed zwolnieniem z pracy?

    24 lutego 2021
  • Zainteresowania w CV – czy je wpisywać, a jeśli tak, to jak?

    23 grudnia 2020
  • Już wychodzisz? Sprawdzony sposób na “krzywe spojrzenia” w pracy

    2 grudnia 2020
  • Refleksje po powrocie do pracy – pierwsze cztery tygodnie za mną

    29 listopada 2020
  • Lęk przed powrotem do pracy – jak go oswoić?

    25 listopada 2020

@2019 - All Right Reserved. Designed and Developed by PenciDesign


Back To Top
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. dowiedz się więcej.